Rośnie liczba fotoradarów stojących przy polskich drogach – jest to zresztą zrozumiałe w sytuacji, gdy w bieżącym roku budżet państwa zamierza uzyskać z tytułu mandatów karnych nakładanych na kierowców 1,5 mld zł, a niejedno miasto, które swoją straż miejską wyposażyło w przenośne fotoradary, ma równie ambitne plany. Okazuje się jednak, że nie wzrastające prawdopodobieństwo otrzymania drogo wycenionego zdjęcia nie jest tylko bolączką kierowców w Polsce; zatem nie tylko w naszym kraju kierowcy poszukują sposobów na oszukanie fotoradaru. Na ciekawy pomysł w tym względzie wpadł Amerykanin Jonathan Dandrow.

Zaproponował on bowiem mocowanie dookoła tablicy rejestracyjnej specjalnej ramki. W ramce tej znajduje się czujnik, który wykrywa błysk lampy fotoradaru i wówczas uruchamia dwie własne lampy błyskowe skierowane na tablicę rejestracyjną (od strony koncepcyjnej jest to zatem rozwiązanie zbliżone do bezprzewodowego sterowania fotograficznych lamp studyjnych za pomocą błysku flesza). Nagłe zwiększenie intensywności oświetlenia tablicy rejestracyjnej powoduje prześwietlenie (a właściwie zgodnie z terminologią fotograficzną – wypalenie) zdjęcia fotoradaru we fragmencie obejmującym tablicę rejestracyjną. Takie zdjęcie nie może stanowić dowodu popełnienia wykroczenia ze względu na brak jednoznacznej identyfikacji samochodu.

Autor pomysłu opierając się na przepisach prawnych obowiązujących w stanie Nowy Jork twierdzi, że jego wynalazek jest w pełni legalny. Przepisy bowiem zabraniają zasłaniania tablicy rejestracyjnej – co w omawianym przypadku nie występuje. Dodaje również, że dodatkowe lampy błyskowe należy traktować jako specyficzne oświetlenie tablicy rejestracyjnej – które, choć obowiązkowe, nie ma określonych swoich szczegółowych parametrów.

Legalność posługiwania się opisanym urządzeniem w polskich warunkach pozostaje kwestią dyskusyjną.