Ten serwis używa cookies i podobnych technologii, brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Więcej »

Zrozumiałem

Gdzie kończy się prywatność

Gdzie kończy się prywatność fotolia.pl

O tym kto ma prawo wystąpić o informację publiczną, kiedy można odmówić jej udzielenia, czym jest nadużycie prawa oraz dokument wewnętrzny rozmawiali uczestnicy konferencji "Dostęp do informacji publicznej w praktyce samorządu".

Konferencja odbyła się 19 czerwca w Warszawie, w Sali Kolumnowej w Sejmie. Jej organizatorami byli: Komisja Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej, Wydział Prawa i Administracji Uczelni Łazarskiego oraz Zrzeszenie Prawników Polskich oddział Warszawa.

Była to doskonała okazja do spotkania i wymiany poglądów przez przedstawicieli administracji publicznej, sądownictwa administracyjnego oraz organizacji pozarządowych. Na wstępie uczestnicy mogli dowiedzieć się jak wygląda prawo do informacji w innych systemach prawnych.

Prawo konstytucyjne

 - W Europie dostęp do informacji publicznej jest albo prawem politycznym, jak ma to na przykład miejsce w Chorwacji albo prawem osobistym – tak jak ma to miejsce w Słowenii – tłumaczył poseł Piotr Zgorzelski, przewodniczący Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. – Dostęp do informacji publicznej przeważnie znajduje konstytucyjne zahaczenie, czego dowodem są orzeczenia sądów administracyjnych – podawał. – Uczymy się na doświadczeniach naszych sąsiadów – konkludował.

Także dr Bartosz Opaliński z Uczelni Łazarskiego podkreślał, że prawo do informacji publicznej jest prawem konstytucyjnym. - W naszym systemie prawnym pojawiło się w Konstytucji dopiero w 1997 r. a w Europie jedynie Dania i Włochy nie mają takiego zapisu w ustawie zasadniczej – wyjaśniał. Dr Opaliński podkreślał również, że jest to prawo a nie wolność. – To publiczne prawo podmiotowe. W razie potrzeby istnieje możliwość wyegzekwowania tego prawa przy pomocy instytucji procesowych – podawał. Na gruncie Konstytucji RP prawo to przysługuje wyłącznie obywatelom polskim. Natomiast w świetle ustawy o dostępie do informacji publicznej przysługuje ono każdemu, a zatem nie tylko obywatelowi, ale np. także fundacji czy stowarzyszeniu.

Błąd ustawodawcy

Dr Opaliński wyjaśniał także na czym polega problem z definicją informacji publicznej. – Definicja ustawowa to masło maślane. Wynika z niej bowiem, że każda informacja o sprawach publicznych stanowi informację publiczną. Doprecyzowała ją doktryna – mówił. Na gruncie Konstytucji dostęp do informacji publicznej oznacza wgląd w dokumenty oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy wybieranych w wyborach powszechnych. Oznacza także prawo do nagrywania, które ma każdy, nie tylko np. dziennikarz.

Ciekawą z racji swojego bogatego doświadczenia zawodowego prelekcję wygłosił dr hab. Przemysław Szustakiewicz z Uczelni Łazarskiego. Pracował on bowiem na stanowisku dyrektora departamentu w NIK, doradcy Ministra Środowiska i wiceprezesa Urzędu Zamówień Publicznych. - Niejasna definicja informacji publicznej może być źródłem pieniactwa. Na pierwszy rzut oka nie wiadomo bowiem czym ona jest – mówił. Jakie zatem warunki muszą być spełnione, aby można było mówić o możliwości udzielania informacji publicznej? - Po pierwsze wnioskodawca musi o nią pytać. Po drugie musi ona istnieć w zasobach podmiotu który o nią pytamy – musi być udokumentowana. Wreszcie po trzecie, musi dotyczyć sprawy publicznej, czyli takiej która jest załatwiana przez państwo, w tym jednostkę samorządu terytorialnego, w ramach swoich kompetencji – wyjaśniał Szustakiewicz. Poruszył on również zagadnienie dokumentu wewnętrznego, który informacją publiczną nie jest. Przykładem takiego dokumentu może być opinia prawna stworzona na potrzeby toczącej się sprawy.

Informacja publiczną są z kolei jak podawał dr Szustakiewicz stacjonarne numery telefonów do urzędników czy koszty utrzymania służbowych telefonów komórkowych, ale już numery telefonów komórkowych służbowych nie.

Omawiał też szczegółowo rodzaje bezczynności organu. – Niedopuszczalny jest brak jakiejkolwiek odpowiedzi na pytanie. Nawet jeśli informacja jest opublikowana w naszym biuletynie, to musimy o tym poinformować. A jeśli zamieszczono ją np. w biuletynie innej jednostki, to nie możemy do niego odesłać a, co ważne podać jej treść – ostrzegał.

Mec. Karol Bielski ze Zrzeszenia Prawników Polskich tłumaczył jak wygląda w praktyce jednostek samorządu terytorialnego dostęp do informacji publicznej przetworzonej. – Organy samorządowe mogą bronić się przed pieniaczami, którzy pytają o informacje już przetworzone żądając od nich wykazania czy w ich pytaniu o daną informację zachodzi rzeczywiście istotny interes publiczny – podpowiadał. – Jednak za każdym razem trzeba przeanalizować udzieloną przez wnioskodawcę odpowiedź a także poinformować, że dana informacja była już przetworzona – ostrzegał. – Organ nie może za szybko udzielić odmowy – dodawał.

Ochrona danych osobowych

Mgr Adam Lipiński z Uczelni Łazarskiego wyjaśniał jak usuwana jest kolizja ujawniania danych osobowych w momencie kiedy zachodzi potrzeba ich ochrony a informacja publiczna ma być udzielona. – W większości urzędy dokonują anonimizacji danych przez ich zamazanie. W publikacji wyroków sądowych można używać inicjałów – podawał. – Istnieją również programy komputerowe mające na celu wyłapywanie danych, ale często są one jeszcze niedoskonałe – mówił. - Osoba publiczna w pełnym zakresie, taka jak na przykład twórca czy polityk także ma prawo do prywatności i należy zachować zasadę proporcjonalności w odróżnianiu sfery jej życia prywatnego i publicznego – przekonywał.

Podczas konferencji nie zabrakło także miejsca na dyskusję. Wiele praktycznych pytań padało ze strony przedstawicieli fundacji i stowarzyszeń. Przykładowo, Krzysztof Kurzępa z Polskiej Fundacji Przeciwko Nepotyzmowi przyznał, że rozesłał pytanie o listę płac do wszystkich mazowieckich starostw powiatowych. Jednak zaskoczyło go to, że w każdym przypadku inna była liczba pracowników, co do których takich informacji mu udzielono. Czy pokazuje to, że starostwa same nie wiedzą co jest a co nie informacją publiczną? – Odpowiedź może obejmować dane dotyczące każdej osoby, która ma do czynienia z mieniem komunalnym – wyjaśniał dr Szustakiewicz. – Ich liczba w każdym starostwie może być różna. Różna też jest wielkość każdej z tych jst – mówił.

Krzysztof Kurzępa pytał także o możliwość uzyskania w trybie informacji publicznej odpowiedzi na zapytanie o pokrewieństwo wśród pracowników samorządowych. – Pokrewieństwo nie jest przestępstwem – odpowiedział Andrzej Lewiński, Zastępca Generalnego Inspektora Danych Osobowych. – A walka z nepotyzmem nie może być zbyt szeroko rozumiana – dodał. – Jestem rzecznikiem ochrony prywatności i prawa do wolności – podkreślił.

Pt., 19 Czrw. 2015 0 Komentarzy Dodane przez: Sylwia Cyrankiewicz-Gortyńska