W czasie ubiegłotygodniowego Kongresu XXV-lecia Samorządu w wypowiedziach poszczególnych mówców – tak ze strony samorządowej, jak i rządowej – padały głosy dotyczące konieczności zmiany systemu dochodów jednostek samorządu. Mimo to wydaje się, że trudno będzie w najbliższym czasie przeprowadzić jakiekolwiek głębsze zmiany.
Wynika to z faktu, że wizja obu wypowiadających się stron jest właściwie diametralnie inna.
Z punktu widzenia Ministerstwa Finansów najistotniejsze jest dokonanie ewentualnych zmian w taki sposób, aby bezpośrednie skutki zmiany dla budżetu państwa były neutralne. Ewentualne zwiększenie skali dochodów jednostek samorządu byłoby możliwe jedynie poprzez lokalne zwiększenie obciążeń podatkowych obywateli. Byłoby to możliwe np. w przypadku wprowadzenia lokalnego podatku dochodowego od osób fizycznych, ze stawkami możliwymi do ustalania w określonych granicach przez organ stanowiący danej jednostki samorządu terytorialnego.
Przedstawiciele samorządów woleliby natomiast otrzymać „żywą” gotówkę – dodatkowy zastrzyk środków, bez zastanawiania się kosztem jakich wydatków państwa środki te należałoby wygospodarować. Pomysły na nowe dochody są różne, np.:
· postulat udziału w VAT. Niewątpliwie miło byłoby otrzymać środki z dość stabilnego źródła (podatek od towarów i usług do takich należy), ale trudno jest dla takiego rozwiązania znaleźć jakikolwiek argument inny niż argument typowo budżetowy. Teoria finansów publicznych wskazuje, że poszczególne dochody powinny być przypisane do odpowiedniej skali terytorialnej – z pewnością udziały w VAT nie nadają się do zasilenia poziomu gminnego. Na takim rozwiązaniu nieproporcjonalnie dużo korzystałyby miasta kosztem gmin wiejskich; można co najwyżej zastanawiać się nad zasileniem województw. Wymaga to jednak uprzedniego przemyślenia roli województw po zakończeniu obecnego okresu programowania;
· gminy wiejskie domagają się wprowadzenia subwencji ekologicznej, która przysługiwałaby tym gminom, na terenie których znajdują się formy ochrony przyrody (np. parki krajobrazowe, czy obszary Natura 2000). W ocenie pomysłodawców istnienie tych form wpływa bezpośrednio na możliwości rozwojowe gmin i tym samym powinno być rekompensowane dodatkowymi środkami z budżetu państwa. W pełni rozumiejąc dążenie gmin do zwiększenia swojego budżetu można mieć wątpliwości, co do przedstawionego uzasadnienia. Nie jest tak, że jedynym możliwym kierunkiem rozwoju jest urbanizacja i industrializacja – wtedy faktycznie konieczność poszanowania przyrody mogłaby stanowić problem. Nie da się zbudować przyszłości każdej gminy wiejskiej poprzez ściągnięcie dwóch tysięcy ludzi i kilku zakładów przemysłowych. Liczby się nieubłagane – gdyby tak miało się stać, to wobec liczby przeszło 1,5 tys. gmin wiejskich ludność Polski musiałaby wzrosnąć o przeszło 3 mln ludzi (przy czym zakładamy, że nikt nie będzie migrował do miasta, nie wyemigruje za granicę i nie uwzględniamy wzrostu liczby ludności miast). Gdyby ktoś nie zauważył to przypominam, że aktualne prognozy demograficzne wskazują, że liczba ludności Polski znacząco spadnie. W przypadku obszarów wiejskich w najlepszym – 2020 roku przewiduje się wzrost liczby ludności zaledwie o 131,7 tys. osób (i jest to zasługa głównie gmin wiejskich w obszarach metropolitalnych), ale już na koniec okresu prognozowania (rok 2050) – spadek o 170,4 tys. osób w stosunku do roku 2013. Rozwój terenów wiejskich musi być zatem dostosowany do lokalnej specyfiki. Nie przypadkowo nie od dziś Ryszard Wilczyński, wojewoda opolski, wskazuje na konieczność położenia w tym przypadku nacisku na paradygmat rewitalizacji, a nie urbanizacji; a w przypadku rewitalizacji przytoczone przez pomysłodawców argumenty szczególnie trafne nie są. Brak jest zatem podstaw do żądania transferu z budżetu państwa. Warto natomiast zastanowić się, czy nie powinien tu powstać mechanizm wyrównywania horyzontalnego. Te jednostki, które pod zabudowę przeznaczają kolejne tereny być może powinny z tego tytułu wpłacać określone kwoty na fundusz przeznaczony dla gmin, które swojego rozwoju nie opierają na ekspansji zabudowy.
Nie da się zatem zmienić systemu dochodów bez głębszej refleksji nad zasadami konstrukcji państwa; refleksji, która musi dotyczyć również powiatów i zadań, które w przyszłości będą pełniły. Już tu warto wskazać, że wbrew wielu obecnie pojawiającym się głosom z czasem rola zarządzania w skali powiatowej będzie wzrastała, a nie malała. To jest już jednak temat na inny felieton.
Grzegorz P. Kubalski