Polaków rodzi się zatrważająco niewielu. Obecnie wskaźnik dzietności wynosi 1,3 - na 224 kraje na świecie, jesteśmy na 212 pozycji! W roku 2050 będzie nas 33,9 mln, w porównaniu do 2013 r. o 12 proc. mniej. Mieszkańców miast ubędzie o 20 proc. Na wsi będzie ich przybywać, ale tylko do 2030 r., potem nastąpi powolny spadek. Do 2028 r. cztery województwa (Mazowsze, Małopolska, Pomorze, Wielkopolska) zanotują wzrost mieszkańców, ale później i one zaczną tracić, jak reszta regionów. GUS zaprezentował najnowsze dane demograficzne. Także na poziomie powiatów i miast na prawach powiatu.
Niewielu się nas rodzi
Rok 2003 był rokiem o rekordowo niskiej liczbie urodzeń – nieco ponad 351 tys. (współczynnik dzietności wyniósł wówczas 1,22). W 2004 r. nastąpiło przełamanie tendencji spadkowej i do 2007 r. obserwowany był niewielki wzrost natężenia i liczby urodzeń. Następnie odnotowano raptowny wzrost natężenia i liczby urodzeń, który utrzymał się na zbliżonym poziomie przez dwa kolejne lata (w 2009 r. współczynnik dzietności wyniósł około 1,4 i był najwyższy w minionej dekadzie). Począwszy od 2011 r. obserwuje się ponownie spadek intensywności oraz liczby urodzeń zbliżony do wartości notowanych w 2007 r. W 2012 r. zarówno natężenie, jak i liczba urodzeń nie uległy większej zmianie, natomiast 2013 r. przyniósł dalszy wyraźny spadek omawianych wielkości.
Skąd i dokąd w Polsce migrujemy?
Migracje wewnętrzne utrzymują się od przełomu wieku na podobnym poziomie (z małym wahnięciem w roku 2007 – wymiana dowodów osobistych) średniorocznie 423 tys. osób. Od 1988 r. obserwowane było ciągłe zmniejszanie się różnicy między napływem do miast a odpływem z miast i trend ten spowodował w 2000 r. zmianę znaku salda migracji w miastach z dodatniego na ujemne. Od tego czasu odpływ z miast przeważa nad napływem. Miasta zaczęły na skutek migracji tracić ludność, wsie zaczęły zyskiwać. Od 2000 r. tylko w czterech województwach napływ był większy niż odpływ mieszkańców (mazowieckie, małopolskie, pomorskie i wielkopolskie. Po 2005 r. do tej czwórki dołączyło również woj. dolnośląskie. Największym magnesem jest województwo mazowieckie. Saldo migracji wewnętrznych w 2013 r. w tym województwie wynosiło 13,5 tys. osób i było dodatnie zarówno w miastach (7,3) tys. jak i na wsi (6,1 tys.). Najniższe saldo dla miast w ostatnich latach obserwuje się w woj. śląskim. Stosunkowo niskie jest również w woj. wielkopolskim, lubelskim i łódzkim. Wśród osób migrujących w granicach kraju w ostatnich latach przeważają nieznacznie kobiety (w 2013 r. stanowiły 53% ogółu migrantów). Najliczniejsza pięcioletnia grupa wieku zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet to 25-29 lat.
Jakie prognozy?
Według wariantu niskiego dzietność spadnie w roku 2015 poniżej obecnie bardzo niskiego wskaźnika 1,3 i do 2070 r. nie przekroczy 1,3. W wariancie średnim dzietność rośnie od roku 2015 i osiąga wartość niemal 1,6 w roku 2070. Jednak nawet w scenariuszu bardzo wysokim prognozowany wskaźnik nie osiąga wartości 2,2 bezpiecznej dla tzw. zastępowalności pokoleń. Oprócz ujemnego przyrostu naturalnego czeka nas dalszy, stopniowy ubytek liczby ludności oraz znaczące zmiany struktury według wieku oraz zmniejszanie się liczebności kobiet w wieku rozrodczym. Osoby w wieku 65 lat i więcej życia będą stanowiły prawie jedną trzecią populacji, a ich liczba wzrośnie o 5,4 miliona w porównaniu do 2013 r. Z kolei kobiety w wieku rozrodczym w 2050 r. w będą stanowiły jedynie 62 proc. stanu z roku wejściowego.
Pomiędzy 2013 a 2020 rokiem roczny spadek liczby ludności zamieszkałej na obszarach miejskich wzrośnie z 69 do 88 tys. Po 2020 r. ubytki mieszkańców jeszcze wzrosną, osiągając poziom ponad 100 tys. rocznie, a po 2035 r. – średnio około 140 tys. W konsekwencji populacja obszarów miejskich w 2050 r. będzie stanowiła jedynie 80 proc. populacji z 2013 r. Najbardziej stracą miasta w opolskiem i świętokrzyskiem. Na terenach wiejskich postępowac będzie systematyczny, choć powolny wzrost liczby ludności do roku 2030. W tym okresie liczebność populacji zwiększy się o 343 tys. w stosunku do 2013 r. i osiągnie poziom 15,6 mln. Od 2031 r. będzie następował ubytek liczby ludności, jednak dopiero w 2048 r. liczba ludności zamieszkałej na obszarach wiejskich będzie kształtowała się nieco poniżej stanu notowanego w końcu 2013 r. 15,2 mln. Autorzy raportu podkreślają, ze to istotne zróżnicowanie przebiegu zmian liczby ludności na obszarach miejskich i wiejskich wynika m.in. z odrębności procesów wymierania, różnicy średniego wieku rodzenia i liczby rodzonych dzieci; zmniejszenie się migracji stałych na rzecz migracji związanych z pracą lub nauką oraz rosnące migracje z miast na tereny podmiejskie (niższe ceny mieszkań, budowy domu, moda).
Jedynie na Mazowszu, w Malpolsce, na Pomorzu i w Wielkopolsce obserwowany będzie okresowy wzrost liczby ludności. Województwo małopolskie będzie powiększało liczbę mieszkańców do 2026 r., pomorskie do 2027 r., podczas gdy mazowieckie do 2028 r. Najszybciej tendencja wzrostowa zakończy się w województwie wielkopolskim – w 2023 r. Po okresie wzrostu już we wszystkich województwach wystąpi spadek liczebności populacji, choć w wymienionych regionach liczba ludności nadal będzie wyższa niż w roku wejściowym (do 2039 r. w małopolskim, do 2042 r. w pomorskim i do 2030 r. w wielkopolskim). Wyłącznie na Mazowszu w całym prognozowanym okresie utrzyma się liczba mieszkańców wyższa od bazowej (2013 r.), o ok. 50 tys. Systematyczny spadek urodzeń spodziewany jest we wszystkich regionach kraju. W 2050 r. poziom urodzeń w województwach będzie stanowił od 55 proc. (opolskie) do 80 proc. (mazowieckie, pomorskie) urodzeń z roku 2013.
Poważne konsekwencje
Jak widać z danych, problem zmniejszającej się liczby mieszkańców dotyczy większości polskich miast. Zjawisko dotyczy bowiem całego kraju. To zasadniczy, najważniejszy problem Polski. Dlaczego to takie ważne dla samorządów? Odpowiedź wszyscy znamy. Zmniejszająca się liczba mieszkańców, to zmniejszająca się baza dochodowa samorządów. Im mniej mieszkańców, tym mniej pieniędzy wpływa do budżetu gminy, miasta czy powiatu. I mniej jest ich na konieczne utrzymanie tego co zostało wcześniej wybudowane (a koszty utrzymania rosną), na budowę nowych dróg, na płace dla nauczycieli i finansowanie innych usług publicznych. A jak pieniędzy nie ma, to wygaszame się lampy na ulicach, albo nie włącza sie ich wcale, bo miasto nie płaci rachunków. Nie ma remontów domów komunalnych, dróg, szkół. A z kolei, jeśli niski poziom usług publicznych i warunków życia utrzymuje się, a do tego, jeśli w mieście nie ma pracy, to tym bardziej ludzie z niego uciekają. By przeżyć. Albo, by lepiej żyć. Ale gdzie indziej. I koło się zamyka, wir wciąga.
Co robić?
Zbyt niski współczynnik urodzeń ma swoje źródło, jak wskazują badania, w nieelastycznych godzinach pracy (Polska należy do krajów, w których wskaźnik zatrudnienia kobiet jest jednym z najniższych w Europie), ciągle trudny dostęp do żłobków i przedszkoli i wysoki koszt usług opiekuńczych. To nie są problemy, z którymi można poradzić sobie wyłącznie na poziomie lokalnym w gminie czy powiecie. Ale ponieważ procesy demograficzne mają wpływ na kondycję samorządów lokalnych, a będą miały jeszcze większy i w większości przypadków negatywny, trzeba umieć odnaleźć się w tych uwarunkowaniach już dziś.
Trzeba łączyć siły z sąsiadami w organizowaniu usług publicznych. Skończył się już czas myślenia o rozwoju lokalnym i świadczeniu usług w skali jednostki administracyjnej (gminy, powiatu) i "współpracy" między wójtem, burmistrzem a starostą tylko przy składaniu wiązanek na świętach państwowych. Trzeba myśleć i zarządzać w szerszej obszarowo skali, łącząc zarówno potencjały kilku lub nawet kilkunastu miejsc, jak i kompetencje poszczególnych władz (gmin, miasta powiatowego i powiatu). Inaczej rządzić już się nie da. Rządzenie jak dotąd, to równia pochyła. A pamiętajmy, że źródło finansowania naszych przedsięwzięć rozwojowych - fundusze unijne - za kilka lat wyschnie. W najgorszym momencie, gdy kryzys demograficzny wejdzie w kolejną, jeszcze boleśniejszą fazę. Niestety, wciąż niewielu samorządowców zdaje sobie z tego sprawę. Ci, którzy to zrozumieli, już wygrali. Ci, którzy nadal tej tykającej bomby nie dostrzegają, myślą "byle tylko utrzymać się do następnych wyborów i jakoś to będzie", nie wiedzą nawet na co skazują swoje wspólnoty.
Pomagamy
Związek Powiatów Polskich, Związek Miast Polskich i Związek Gmin Wiejskich RP co najmniej od dwóch lat starają się przygotowywać samorządowców do opisanych wyżej wyzwań. Związek Powiatów zakończył właśnie projekt doradczy, w którym opracowane zostały propozycje mechanizmów integrowania świadczenia usług publicznych pomiędzy samorządami lokalnymi na obszarze funkcjonalnym w trzech sektorach usług publicznych: transporcie, oswiacie i ochronie zdrowia. Wkrótce zaczniemy cykl publikacji poświęcony temu ważnemu zagadnieniu.
Jarosław Komża
Źródło danych: Prognoza ludności na lata 2014-202, Warszawa 2014, stat.gov.pl