Ten serwis używa cookies i podobnych technologii, brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Więcej »

Zrozumiałem

O ekologii i motoryzacji. Czy na pewno spiskowa teoria…?

O ekologii i motoryzacji. Czy na pewno spiskowa teoria…? fotolia.pl

Poziom rozwoju współczesnych technologii jest oszałamiający. Komunikujemy się z całym światem, drukujemy przedmioty w drukarkach 3D, wiemy już tak wiele o kosmosie i o mikrokosmosie. Czy to nie dziwne, że nie potrafiliśmy wymyślić pojazdu z tanim i ekologicznym napędem, który zastąpiłby niszczące środowisko auta na benzynę i olej napędowy?

Niedawno otrzymałam mailem prezentację, która rozsyłana jest jak wiele innych, wśród użytkowników Internetu. Podane tam informacje wyglądały wiarygodnie, a przytoczone argumenty były nad wyraz przekonywujące. By jednak upewnić się, zaczęłam sprawdzać zawarte w niej dane, przeglądając różne strony oraz czytać artykuły i wycinkowe opracowania związane z tematem. Po ich lekturze doszłam do wniosku, że nawet, jeśli nie wszystko da się niezbicie udowodnić, to śmiało mogę podpisać się pod stwierdzeniem Umberto Eco, zawartym w artykule „Kilka uwag na temat wojny i pokoju" - że lobby naftowe stać na wykupienie każdej nowej technologii, która konkurowałaby z ropą. Wprowadzenie dzisiaj innego taniego napędu zburzyłoby porządek tego świata!

Elektryczne auta

Władze Kalifornii, zaniepokojone pogarszającym się stanem powietrza w Los Angeles, wprowadziły ustawę o autach emitujących zerowe ilości spalin „Zero Emision Vehicle Mandate" (w skrócie „ZEV"), która nakazywała koncernom motoryzacyjnym sprzedającym tam swoje samochody, aby do 2003 roku przynajmniej 10% rocznej produkcji stanowiły auta ZEV.

W odpowiedzi, już w 1996 r. General Motors wyprodukował pierwsze seryjne samochody EV1 (Electric Vehicle 1), a do 1999 roku wyprodukował ich 1117. Był to nieduży, miejski coupé. Żadnego z EV1 nie można było jednak kupić - dostępne były tylko w opcji leasingowej. Klientom montowano w domu instalację do ładowania baterii pojazdu, a opłata leasingowa wynosiła od 299 do 574 dolarów miesięcznie. Samochód był szybki – przyspieszał w 8 sekund od 0 do 100 km, a jego maksymalna prędkość była ograniczona do około 130 km/h. (Jednakże specjalnie przygotowany prototyp EV1 ustanowił w 1994 roku lądowy rekord prędkości dla pojazdów napędzanych silnikiem elektrycznym, rozpędzając się do 295 km/h!).

EV1 był niesamowicie cichy, gdyż nawet szumy opływającego pojazd powietrza zostały zredukowane do absolutnego minimum. Samochód był również bardzo dobrze wyposażony, między innymi w elektrycznie sterowane szyby, ABS, czy system kontroli temperatury wnętrza, który pozwalał na uruchomienie klimatyzacji na postoju o zaplanowanej przez kierowcę godzinie, w celu wcześniejszego schłodzenia wnętrza przed podróżą.

Samochód nie wytwarzał żadnego zanieczyszczenia, a przy jego serwisowaniu nie trzeba było się nawet brudzić! Koszt przejechania 100 km był o 3 do 4 razy niższy, niż tradycyjnym samochodem.

Ale miał także wady. Po pierwsze - mały zasięg. Baterie pozwalały na przejechanie zaledwie 240 km po mieście i 120 km w trasie (napęd odzyskiwał energię wytwarzaną podczas hamowania i w ten sposób doładowywał baterie samochodu). To powodowało, że EV1 nadawał się najlepiej na drugie auto w rodzinie, wykorzystywane w mieście. Ponadto dodatkowe obciążenie także zmniejszało jego zasięg, podobnie jak mroźna temperatura. W związku z tymi trudnościami GM wraz z innymi producentami pojazdów, wymogło na władzach Kalifornii anulowanie ustawy ZEV, co stało się w 2003 r.

General Motors postanowiło także anulować produkcję EV1 i definitywnie zakończyć dalszy rozwój projektu. Pomimo protestów użytkowników, umowy leasingowej nie można było przedłużyć. Nie można było także tych aut kupić. General Motors odzyskał wszystkie 1117 EV1, a następnie je... zniszczył! Jeden egzemplarz znajduje się w Smithsonian Museum w Waszyngtonie.

Choć oficjalne wyjaśnienia GM w pełni uzasadniają anulowanie projektu EV1, to zaczynają tracić wiarygodność w zestawieniu z innymi faktami. Otóż po pierwsze: do żądań producentów zniesienia ustawy ZEV dołączył także rząd federalny wraz z nowo wybranym prezydentem Georgem Bushem, którego rodzina od lat zarabiała ogromne pieniądze na inwestycjach związanych z ropą naftową. Po drugie: sporą część przychodów koncernów samochodowych stanowią części zamienne takie jak paski klinowe, filtry, oraz wszelkiego rodzaju uszczelki i wiele innych elementów, które często należy wymieniać, a które nie mają zastosowania w autach z napędem elektrycznym. I wreszcie po trzecie: anulowanie projektu EV1 zbiegło się w czasie z interesującym odkryciem dokonanym w firmie produkującej baterie i akumulatory samochodowe, w której 60% udziałów miało GM, a resztę Stanford Ovshinsky. To właśnie on opracował nowy rodzaj baterii dla EV1, która ponad dwukrotnie zwiększała zasięg pojazdu, wymagając jednocześnie znacznie krótszego czasu ładowania. Zaraz potem GM sprzedało wszystkie swoje udziały koncernowi naftowemu Chevron-Texaco, a nowy właściciel udzielił Ovshinskiemu formalnej reprymendy za poinformowanie o swoim wynalazku mediów bez konsultacji z zarządem. Nowy właściciel wykupił patent na ten akumulator i... dokonał demontażu fabryki.

W 1997 r. podczas salonu samochodowego w Tokio Nissan zaprezentował elektryczny model Hypermini. Samochody kupiły władze miejskie Pasadeny w Kalifornii i przystosowały je do używania przez swoich urzędników. Pojazdy te były bardzo cenione ze względu na łatwość manewrowania, parkowania i poruszania się w mieście. W sierpniu 2006 r. umowa najmu zawarta pomiędzy Nissanem a urzędem w Pasadenie wygasła. Władze miejskie chciały te samochody kupić, ale Nissan odmówił. Japończycy odzyskali auta po to, aby je... zniszczyć! Podobnie stało się też z produkowanymi w tym czasie elektrycznymi pickupami Forda i Hondami EV+.

W 2003 r. Toyota zdecydowała o wstrzymaniu produkcji RAV4-EV (EV – Electric Vehicle), który był produkowany od 1997 r. i miał napęd na cztery koła. Koszt ładowania wynosił 0,09 dolara za kilowatogodzinę, a koszt pełnego naładowania samochodu – 2,70 USD. W 2005 r. umowy wynajmu tych pojazdów wygasły. Toyota natychmiast zaczęła odzyskiwać wszystkie samochody, aby je... zniszczyć. Wtedy jednak wielu amerykańskich obywateli podjęło wspólne działania. Utworzyli stowarzyszenie „Don't Crush" (Nie niszcz), mające na celu niedopuszczenie do zniszczenia RAV4-EV. Stowarzyszenie wywierało nacisk na Toyotę przez trzy miesiące. Zarząd Toyoty poddał się i wyraził zgodę na wykupienie aut przez osoby dotychczas je wynajmujące. Co ciekawe, samochody te jeżdżą do dziś i są w pełni sprawne ku zadowoleniu swoich użytkowników. Jednak Toyota zlikwidowała linię montażową i akumulator NiMHEV-95 przestał być produkowany.

 Inne technologie

Oczywiście samochód elektryczny nie jest jedyną alternatywną technologią, jaka istnieje na świecie. BMW dysponuje nadającym się do powszechnego użytku samochodem na bazie wodoru. I to od 10 lat! Były gubernator Kalifornii, Arnold Schwarzenegger, jeździ właśnie Hammerem na wodór.

Niedawno zaprezentowano publicznie Genepax – pierwsze i jedyne, jak dotąd, auto jeżdżące na parę wodną! Ale to nie wszystko. Woda nie musi być filtrowana, a samochód jest w stanie jechać przez godzinę z prędkością 80 km/h na jednym litrze wody!!!

Dlaczego zatem ekologiczne samochody nie są promowane? Przecież pojazd na wodór emituje wyłącznie parę wodną. To znaczy, że jest on całkowicie wolny od zanieczyszczeń! A źródłem spalanego przezeń surowca jest powietrze! Źródłem całkowicie bezpłatnym!

 Podsumowanie

Spaliny samochodowe są dużo bardziej szkodliwe dla ludzi, niż zanieczyszczenia pochodzące z przemysłu, jako że rozprzestrzeniają się w dużych stężeniach na niskich wysokościach, w bezpośrednim sąsiedztwie ludzi. W krajach wysoko rozwiniętych pojazdy samochodowe są największym źródłem skażenia środowiska, obciążając go ponad 15 tysiącami związków chemicznych!

Potężne koncerny naftowe kontrolują jednak ustawodawców, skutecznie lobbując swoje interesy przy pomocy wielkich pieniędzy. Wbrew wszelkim oczywistym i w pełni udowodnionym naukowo argumentom proekologicznym, nie pozwolą więc, by elektryczne pojazdy zastąpiły te na benzynę, gdyż nastąpiłby znaczący spadek cen ropy naftowej.

Wprowadzane przez Unię Europejską przepisy dotyczące redukcji dwutlenku węgla będą bardzo kosztowne dla wielu państw – członków UE. Dlaczego więc UE nie wprowadzi na początek ustawy ZEV, przenosząc ciężar inwestycji w nowe technologie na wielkie koncerny samochodowe? Pobudziłoby to innowacyjność i pozytywnie wpłynęło na środowisko. Nawet gdyby na początek tylko „drugie auto w rodzinie" było elektryczne, to i tak przełożyłoby się to na ogromną redukcję zanieczyszczeń i hałasu, będących przyczyną wielu chorób. Byłaby to redukcja liczona w skali setek milionów kilometrów, pokonywanych codziennie przez ludzi dojeżdżających do pracy. Czyż nie byłoby to prostsze i daleko skuteczniejsze rozwiązanie, niż propozycje unijnych urzędników?

Wydaje się, że tak, ale skoro rzeczywistość jest zgoła przeciwna i sprzeczna z argumentami rozsądku, to tylko "teoria spiskowa" może tłumaczyć taki stan rzeczy. Czy jednak każda "teoria spiskowa" jest rzeczywiście "spiskowa", jeśli chłodne i rzeczowe argumenty wyraźnie ją potwierdzają?

Światowe zasoby ropy wyczerpią się – w zależności od różnych szacunków - za 20-40 lat. Wzbogaceni na ropie potentaci już dzisiaj inwestują we wszystko, co jest cenne i co będzie jeszcze cenniejsze w przyszłości. Od lat wykupywane są miliony hektarów ziemi w Afryce, Ameryce Południowej i Rosji, a także największe fabryki i najcenniejsze nieruchomości. Możemy być pewni, że ci sami potentaci - w odpowiednim momencie - staną się także właścicielami patentów na technologie, pozwalające na stosowanie alternatywnych do ropy źródeł napędu samochodów.

Monika Karlińska-Nawara

Źródło: Internet; własne; M. Gumiński „Silnik elektryczny - przyszłość czy przeżytek?"; B.Suchecki „Zanieczyszczenia powietrza emitowane przez transport drogowy".

Niedz., 15 Wrz. 2013 0 Komentarzy Dodane przez: