Ten serwis używa cookies i podobnych technologii, brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Więcej »

Zrozumiałem

Szpitalne spółki pracownicze to nie najlepszy pomysł

Szpitalne spółki pracownicze to nie najlepszy pomysł fotolia.pl

Spółka pracownicza pasuje do szpitala jak pięść do oka - pracownicy nie są w stanie zgromadzić takich środków, żeby zapewnić placówce normalne funkcjonowanie i rozwój. Mimo to samorządy będące organami założycielskimi, zdopingowane do przekształceń ustawą o działalności leczniczej, namawiają pracowników, żeby przejmowali lecznice, donosi portal Rynek Zdrowia

Podaje m.in. przykład zarządu województwa śląskiego, który wyznaczył Joannie Niestrój-Ostrowskiej, dyrektor Szpitala Chorób Płuc w Pilchowicach, podstawowe zadanie: do 2013 roku ma zrealizować program naprawczy i zbilansować finanse, by potem placówkę można było przekształcić w spółkę pracowniczą i przekazać załodze. Szpital w Pilchowicach nie jest duży, ma 110 łóżek. Jego kontrakt z NFZ w 2011 roku to blisko 6 mln zł. Prowadzi oddziały rehabilitacji oddechowej, przewlekłych chorób płuc i gruźlicy, chorób płuc i chemioterapii nowotworów. Przy szpitalu funkcjonuje laboratorium, pracownia bronchoskopii, EKG, RTG, USG i spirometrii. Placówka oferuje również świadczenia rehabilitacyjne.

Rynek Zdrowia przytacza także opinie samorządowców i menedżerów negatywnie oceniających pomysł tworzenia szpitalnych spółek pracowniczych.

„Szpital w Knurowie (województwo śląskie) od 2010 roku jest spółką z o.o. z 21-procentowym udziałem starostwa. Resztę udziałów kupili pracownicy. Załoga nie została więc pozostawiona sama sobie. Ale czy w razie kłopotów może liczyć na samorządowego akcjonariusza?

Starosta gliwicki Michał Nieszporek żałuje decyzji o prywatyzacji: - Chcieliśmy zmienić w spółkę jeszcze jeden nasz szpital, ale widząc, co się dzieje, zrezygnowaliśmy - wyznaje w Gazecie Wyborczej.

A szpital ma właśnie kłopoty; mocno zainwestował, by przyciągnąć nowych pacjentów, ale to nie pomogło. Ma 1,5 mln zł straty i musi ciąć płace.

- Spółkę w Knurowie tworzyliśmy od zera w ten sposób, że powołaliśmy nową jednostkę z udziałem pracowników, która przejęła świadczenia szpitala. Na 300 pracowników udziałowcami zostało 50 osób. Do tych udziałowców przyłączył się powiat gliwicki - wspomina prezes zarządu i dyrektor szpitala Michał Ekkert.

Jego zdaniem ustawodawca preferuje obecnie podmioty, które utworzone zostały z udziałem samorządu terytorialnego, co nie jest bez znaczenia przy kontraktowaniu. - Nie należy ukrywać, że NFZ podlega politycznym wpływom - podkreśla Ekkert i deklaruje się jako zdecydowany zwolennik przekształceń w spółki kapitałowe.

Renata Jażdż-Zaleska, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali Samorządowych i dyrektor Szpitala Powiatowego w Kluczborku, jest przeciwna spółkom pracowniczym. Tłumaczy, że nie mają kapitału na inwestycje, a z reguły przejmują zrujnowane SP ZOZ-y. Do tego niosą na sobie garb w postaci zobowiązań wobec pracowników przejętych na zasadzie art. 231 kodeksu pracy.

- Łączenie spółki pracowniczej z samorządem też jest bez sensu, bo żadna ze stron nie ma odpowiednich pieniędzy - wyjaśnia Renata Jażdż-Zaleska i przypomina, że samorządy są poważnie zadłużone i nie będą pomagały swoim szpitalom. Ponadto znowelizowana ustawa o finansach publicznych ograniczyła możliwości poręczenia kredytów dla szpitali przez jednostki samorządu terytorialnego, co pogorszy jeszcze bardziej kondycje lecznic.

- Decydowanie się w tych trudnych czasach na spółkę pracowniczą jest skazane na porażkę - wyrokuje i zwraca uwagę, że w OSNSS nie ma szpitali prowadzonych przez spółki pracownicze. Dodaje, że spółki pracownicze prowadzące samodzielnie szpitale policzyć można na palcach jednej ręki.

Jaka jest więc przyszłość spółek pracowniczych w obliczu zapowiadanego kryzysu gospodarczego i prawnego otoczenia stworzonego m.in. przez ustawę o działalności leczniczej, którą chwilowo blokuje brak stosownych rozporządzeń wykonawczych?

Zdaniem Jażdż-Zaleskiej, jedynym rozwiązaniem jest mocny inwestor branżowy w połączeniu z jednostką samorządu terytorialnego.”

Źródło: Ryszard Rotaub/Rynek Zdrowia

Pt., 6 St. 2012 0 Komentarzy Dodane przez: