Czy faktycznie w najbliższej perspektywie czasowej możemy mieć w polskich szpitalach problem z niedostateczną liczbą "białego personelu"? Co jest tego powodem?
Odpowiadając na te pytania należy podkreślić, iż jest kilka powodów niedostatecznej liczby „personelu białego". Wśród nich należy wymienić złą lub nawet brak długofalowej polityki Ministerstwa Zdrowia w zakresie kształcenia kadr medycznych na potrzeby zmieniającego się modelu systemu ochrony zdrowia.
Poparciem tej tezy może być fakt, że gdy startował w 1999 roku, system lekarza rodzinnego, obliczono, że dla zaspokojenia potrzeb tego modelu niezbędna jest liczba 20 tys. lekarzy ze specjalnością lekarza rodzinnego. Po 14. latach reformy doczekaliśmy się ich ok. 10 tysięcy, czyli ok. 50% aktualnych potrzeb. Ponieważ nie ma na rynku tylu lekarzy z tą specjalnością, obecnie Ministerstwo Zdrowia rozważa możliwość umożliwienia lekarzom pediatrom i internistom, prowadzenia praktyk lekarza rodzinnego. Jeżeli taka możliwość zostanie wprowadzona, spowoduje to kolejne „zakłócenie" na rynku lekarzy o tych specjalnościach. Tym bardziej, że lekarzy pediatrów oraz internistów wcale nie mamy za dużo w stosunku do potrzeb.
Otwarci rynków pracy dla polskich pracowników w państwach Europy zachodniej spowodowało, że znaczna część, zwłaszcza lekarzy, przeniosła swoją działalność na teren innych krajów UE. Za emigrującymi do Wielkiej Brytanii polakami, pojechało wielu polskich lekarzy. Ze względu na braki lekarzy w państwach Europy zachodniej oraz 2-3 krotnie wyższe wynagrodzenia w stosunku do wynagrodzeń w Polsce, znaczna grupa lekarzy wyjechało z Polski na stałe. Część zmniejszyło swoją aktywność w kraju, dorabiając sobie w innych państwach UE. Nasz sąsiad, Niemcy, zwłaszcza we wschodniej swoje części, mają znaczne braki w liczbie lekarzy i pozyskują ich, poprzez werbowanie ich z Polski. Dodatkowym atutem pracy w Niemczech dla młodego polskiego lekarza jest możliwość szybszego zdobycia specjalizacji oraz tytułu doktora nauk medycznych, co też ma wpływ na wybór, dokonywany prze młodych polskich lekarzy, którzy dodatkowo nie mają już bariery językowej.
Kolejnym powodem "braku lekarzy" są wg mnie nielogiczne lub nadmierne wygórowane co do ilości i specjalności wymogi, jakie w postępowaniach konkursowych stawia Fundusz. Zakres pracy na oddziale chirurgicznym może być zrealizowany przez 3 lekarzy, a Fundusz żąda zatrudnienia 4 lekarzy tej specjalności. Szczególnie dotkliwie jest to widoczne wśród lekarzy anestezjologów, których brakuje, a wobec których Fundusz stawia szczególnie wysokie wymagania, łącznie z oddzielnym grafikiem dla porodów, podczas gdy dotychczas, załatwiał to lekarz z oddziału anestezjologii.
Ilość uruchamianych przez Ministerstwo Zdrowia rezydentur, które umożliwiają absolwentom uniwersytetów medycznych zdobywanie specjalności medycznych, dokonywanych przez pracę w szpitalach, którym MZ pokrywa przeważającą część kosztów tej pracy. Nie wszyscy chętni mają taką możliwość zdobywania specjalności. Ci, którzy nie "zdobędą" rezydentury, kształcą się na własny koszt.
Podobnie ma się sprawa jeżeli chodzi o personel pielęgniarski. Tylko struktura wieku - znaczny odsetek osób w wieku ok 50 lat, oraz istnienie bariery językowej powoduje, że emigracja do pracy za granicą, nie jest tak intensywna. Jednak i w tej grupie obserwuje się dużą emigrację do opieki nad ludźmi starszymi w UE.
Źródło: materiał powstał w ramach projektu "Innowacyjna i sprawna administracja" współfinansowanego ze środków UE w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego, a realizowanego przez Związek Powiatów Polskich; autor: Janusz Atłachowicz