23 marca 2010 r. odbyło się w ministerstwie edukacji narodowej pierwsze spotkanie Zespołu ds. statusu zawodowego nauczycieli. Ta pięknie zawoalowana nazwa kryła w istocie zadanie polegające na przeglądzie i zmianie podstawowego dokumentu oświatowego, jakim jest Karta Nauczyciela. Ostatnie, dziewiąte spotkanie tego Zespołu odbyło się prawie równo rok później, bo 9 marca 2011 r.
W sumie odbyło się dziewięć spotkań – na każdym była burzliwa dyskusja, przedstawiano dezyderaty i postulaty, artykułowano nadzieje i potrzeby zmian. Od marca 2011 r. nie działo się już nic, aż w końcu baner Zespołu ds. statusu zawodowego nauczycieli zniknął ze strony głównej MEN i trudno było go odnaleźć.
Dlaczego powracam do tego tematu? Całą bez mała prasę, w tym elektroniczną, piszącą o sprawach samorządowych obiegła informacja, że w środę 25 kwietnia br. organizacje samorządowe stanowiące stronę samorządową Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego przedstawiły założenia niezbędnych zmian ustawowych w oświacie, w tym zmiany Karty Nauczyciela. I rzeczywiście - propozycje te zostały przekazane Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Mogą się Państwo zapoznać z nimi, gdyż zostały zamieszczone jako załączniki.
Ja, po zapoznaniu się z nimi jestem zbulwersowany, bowiem są to te same propozycje – dwie kartki, które zostały przedłożone rok temu, czyli nihil novi, z wyjątkiem podwyżek dla nauczycieli. Przez cały rok. I tak naprawdę mam wrażenie, że ostatnie czasy w edukacji najlepiej charakteryzuje tytuł piosenki znanego zespołu Lady Pank: Mniej niż zero. Wydaje się, że czas przerwać tę niemoc, bo bez tego grozi nam bezwzględny rachunek, który w nieodległej przyszłości wystawią nam nasze dzieci i wnuki.