Ten serwis używa cookies i podobnych technologii, brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Więcej »

Zrozumiałem

Toksyczne rozwiązanie

Toksyczne rozwiązanie fot. canva

Trudno ocenić co jest gorsze – bezrefleksyjne rzucanie obietnic wyborczych bez zamiaru ich zrealizowania, czy też bezrefleksyjne realizowanie obietnic złożonych bez chwili zastanowienia się nad ich wpływem na codzienność. To pierwsze powoduje bowiem dalszą erozję zaufania wobec polityków; to drugie zaś potrafi skutecznie demolować kolejne obszary funkcjonowania państwa. W imię źle pojętej konsekwencji.

Uchwalona w ubiegłym tygodniu nowelizacja przepisów dotyczących składki zdrowotnej dla przedsiębiorców ma właśnie szanse stać się kolejną cegiełką dokonującą rozchwiania bilansu systemu ubezpieczenia zdrowotnego. Oczywiście samo uproszczenie zasad wprowadzonych w ramach Polskiego Ładu było wskazane – gdyż przyczynia się do obniżenia kosztów administracyjnych. Sama obniżka stawek była jednak bardzo kontrowersyjna i to z dwóch co najmniej powodów.

Pierwszym z nich jest dalsze zróżnicowanie wysokości składek płaconych przez przedsiębiorców i pracowników – na korzyść tych pierwszych. To wszystko oczywiście w ramach porównywania z Polskim Ładem i tłumaczeniu, że pracownicy skorzystali na obniżeniu podatków, a przedsiębiorcy muszą być traktowani preferencyjnie ze względu na ponoszone przez nich ryzyko. Pracownicy skorzystali na obniżce podatków – i w ten sposób częściowo zbilansowali sobie niemożliwość odliczenia składki zdrowotnej – to prawda. Odpowiedzialna dyskusja nie powinna się jednak opierać na argumencie, że skoro jedni mają dobrze, to drudzy również powinni mieć dobrze. Taka filozofia prowadzi do sukcesywnego spadku dochodów publicznych, zwłaszcza bezpośrednich, z oczywistą szkodą dla realizowanych usług publicznych. Po prostu zaczyna brakować na nie pieniędzy.

To prowadzi nas do drugiego powodu – jest nim dalsze obniżenie wpływów do Narodowego Funduszu Zdrowia. Tym razem o 4,6 mld zł. I nie będą to środki, które zostaną zaoszczędzone. Będą to środki, jakie muszą trafić z budżetu państwa do Narodowego Funduszu Zdrowia. Innymi słowy – wszyscy poprzez podatki zapłacimy za uchwalone preferencje dla przedsiębiorców. Ministerstwo Finansów powołujące się na procedurę nadmiernego deficytu jako argument przeciwko uczciwemu wyliczeniu potrzeb oświatowych jednostek samorządu terytorialnego zadeklarowało, że kwotę taką znajdzie.

Może byłoby to mniej problematyczne, gdyby kwota ta przełożyła się na poprawę ilości czy jakości świadczeń zdrowotnych – tak jednak nie będzie. Dlaczego? Ostatni spektakularny wzrost nakładów na ochronę zdrowia sprowadził się tylko i wyłącznie do jednego – znaczącej podwyżki wynagrodzeń personelu medycznego. Podwyżki, która nie była jednorazowa, tylko została ukształtowana jako coroczna – praktycznie w oderwaniu od sytuacji gospodarczej. Ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych już od 1 lipca tego roku wymusza podniesienie wynagrodzeń – i to w skali procentowej trzykrotnie wyższej niż aktualna inflacja. Rządzący nie zamierzają przy tym – jak na razie – podejmować żadnych działań związanych ze zmianą, czy uchyleniem przedmiotowej ustawy. A jest to niezbędne dla utrzymania funkcjonowania całego systemu. Jego załamanie się będzie oczywistą konsekwencją sytuacji, w której z jednej strony obniża się składki zdrowotne w imię doraźnych potrzeb politycznych – i to wydaje się potrzeb politycznych jednej partii wchodzącej w skład koalicji rządowej – a z drugiej pozostawia niezmienione czynniki kosztotwórcze.

Jest to możliwe dzięki temu, że społeczeństwo nie za bardzo ma świadomość związków przyczynowo-skutkowych w ramach funkcjonowania państwa. Zresztą poszczególne partie dokładały starań nie tyle w kierunku zbudowania takiej świadomości, lecz wręcz przeciwnie: przekonania, że wszystko wszystkim od szeroko rozumianego państwa się należy. Najlepiej za darmo, choć jedno się z drugim kłóci.

Wysokie pensje w sektorze zdrowia przy obniżanej składce zdrowotnej.

Obietnice wysokiej jakości usług publicznych przy jednoczesnej wizji taniego państwa.

Prawo jazdy, czy dowód rejestracyjny – za opłatą niezmienianą przez dekady. Niech powiaty i miasta na prawach powiatu same szukają środków, z których zapłacą rosnące wynagrodzenia.

Nie mające żadnego strategicznego znaczenia rozwojowego drogi finansowane z programów budżetu państwa. Niech wszyscy się przyzwyczają, że wiszenie u klamki rządzących procentuje pieniędzmi pochodzącymi z podatków ściągniętych z innych miejsc. Nie własny potencjał i waga inwestycji się będzie liczyła, tylko polityczne powiązania.

Najkrócej - psucie państwa do chwili, aż pod wpływem dysfunkcji się załamie. System ochrony zdrowia ma szansę być pierwszy.

Niedz., 6 Kw. 2025 0 Komentarzy
Grzegorz P. Kubalski
Redaktor Grzegorz P. Kubalski