Wybory samorządowe są takimi wyborami, w których nie sposób jednoznacznie wskazać zwycięzców. Nie przeszkodziło to temu, by dwa ugrupowania ogłosiły swój wyborczy sukces. Pomijając wszystkie niuanse samorządowej specyfiki.
W pierwszej kolejności uczyniła to partia rządząca – opierając się zarówno o sondażowy ogólnopolski wynik głosowania do sejmików województw, jak i liczbę województw, w których uzyskała najlepszy wynik spośród wszystkich ugrupowań. Tyle że wybory samorządowe to nie wybory prezydenckie, w których liczy się wynik jednego konkretnego kandydata w skali całego kraju. To nawet nie wybory parlamentarne, gdzie wszyscy wybrani posłowie zasiadają w jednej izbie, a zatem procentowy wynik w skali ogólnopolskiej odzwierciedla w przybliżeniu skład izby. To zsumowanie wyników wyborów do 16 odrębnych podmiotów, gdzie sytuacja może się bardzo różnie kształtować. Zbiorczy wynik ma zatem jedynie charakter symbolicznej liczby, którą można pokazać obywatelom i budować wokół niej swój medialny przekaz.
Jeśli jednak nawet przyjąć owe wyniki za miarodajne do oceny wyników wyborów, to owszem – PiS (czy mówiąc precyzyjniej: Zjednoczona Prawica) uzyskało wynik najlepszy. Trudno zresztą było spodziewać się wyniku innego – chociażby z tej przyczyny, że ugrupowanie to zagospodarowuje przeważającą część prawej strony sceny politycznej, a prowadzona kampania wyborcza była w dużej mierze oparta na potencjale rządowym. Skala tego zwycięstwa była jednak taka, że gdyby to były wybory parlamentarne, to owszem – Zjednoczona Prawica miałaby najsilniejszy klub poselski, ale najprawdopodobniej opozycyjny. Drugie i trzecie ugrupowanie idące w koalicji uzyskałoby najprawdopodobniej większość parlamentarną. Można zatem ogłosić się zwycięzcą, ale warto by takie stwierdzenie było krytycznie zweryfikowane przez obywateli.
Najlepszy wynik danego ugrupowania w wyborach do określonego sejmiku też jeszcze niewiele mówi. Nie przesądza bowiem o zdobyciu władzy przez to ugrupowanie w danym województwie – wszystko zależy od zdolności koalicyjnej. A w chwili obecnej partia rządząca taką zdolność ma mocno ograniczoną. Trudno spodziewać się chęci jej wsparcia zarówno ze strony Koalicji Obywatelskiej, jak i PSL, nawet nie za względu na kwestie aksjologiczne, ale z powodów bardzo prozaicznych – po prostu byłoby to sprzeczne z ich własnym interesem. W praktyce zatem można się spodziewać, że spośród 9 „zwycięskich” województw, Zjednoczona Prawica będzie miała okazję rządzić, czy współrządzić w 3-4 województwach. Taki wynik trudno jest za sukces uznać. Oczywiście będzie to lepszy wynik niż cztery lata temu – tyle że o to było nietrudno. Stan posiadania łatwo powiększyć, jeśli puntem startowym było jedno województwo.
Koalicja Obywatelska również ogłosiła swój sukces. Tutaj pomogło przede wszystkim zwycięstwo w pierwszej turze Rafała Trzaskowskiego w Warszawie, a w drugiej kolejności – zwycięstwo albo przejście do drugiej tury w wielu miastach wojewódzkich. Wynik ten potwierdził istniejącą polaryzację Polski – pomiędzy dużymi miastami, a obszarami od nich odległymi. Polaryzację, która wynika w dużej mierze z fundamentalnych różnic aksjologicznych. Mieszkańcy wielkich ośrodków miejskich nastawieni są bardziej liberalnie, będąc przekonani o sukcesie będącym efektem własnej pracy. Mieszkańcy prowincji w większym stopniu oczekują wsparcia państwa, a w konsekwencji prezentują bardziej postawy socjalistyczne – z punktu widzenia klasyfikacji doktryn politycznych. W polskich realiach te postawy są obecnie prezentowane przez PiS, a w konsekwencji to ta partia uzyskuje więcej głosów. Można więc cieszyć się z sukcesów w swoim własnym mateczniku – ale z punktu widzenia perspektyw przyszłorocznych wyborów parlamentarnych to nie wystarczy. Dodać też należy jedno. Mam wrażenie, że o rozstrzygnięciu wyborów warszawskich w pierwszej turze przesądziła końcówka kampanii. Spot wyborczy wyemitowany przez PiS może i sprawdziłby się w środowisku wiejskim, a nie w dużej metropolii, która z samej swojej natury jest bardziej otwarta. Czy tego chcemy, czy nie wielkie miasta rozwijają się poprzez przybywanie mieszkańców – czy to z innych rejonów danego kraju, czy to z zagranicy. Wrzucanie ich wszystkich do jednego worka przestępców wszelkiej maści dowodziło braku zrozumienia procesów społecznych. Pomogło to stworzyć bardzo dowcipny kontrspot i kosztowało partię rządzącą przegraną już w pierwszej turze.
Na tle dwóch pierwszych ugrupowań powody do zadowolenia może mieć PSL. Okazało się, że wiadomości o jego śmierci – rozsiewane przez niektórych prawicowych komentatorów – były mocno przesadzone. Okazało się też, że niekoniecznie pierwsza strona książeczki cztery lata temu przesądziła o takim, a nie innym wyniku wyborczym tej partii. PSL jest partią o wieloletniej tradycji, z dobrze rozbudowanymi strukturami lokalnymi. To w wyborach samorządowych procentuje.
Mimo uzyskania wyniku porównywalnego z Kukiz’15 powodów do szczególnego zadowolenia nie mogą też mieć Bezpartyjni Samorządowcy – jeśli spojrzeć na wyniki ogólnopolskie do sejmików. Wiele się mówi o tym, że społeczeństwo jest już zmęczone upartyjnieniem. Tyle że jednak na poziomie województw ludzie i tak głosują na szyldy partyjne. Czy będzie tak również na poziomie powiatów i gmin – pokażą to dopiero pełne wyniki wyborów.