Do części powiatów trafiły pisma wojewody z projektem stanowiska w sprawie istotnej dla rządu – nie tylko z apelem o jego przyjęcie, ale również o sukcesywne przekazywanie informacji o wynikach podjętych działań. Analogiczne pisma adresowane do gmin powiaty miały rozesłać do adresatów. Trudno o bardziej dobitny przykład niezrozumienia pozycji ustrojowej samorządu terytorialnego, jego organizacji, a wreszcie roli organu nadzoru – albo też niedostrzeżenia zmiany ustroju terytorialnego w 1990 roku.
Dlaczego akurat roku 1990? Wtedy bowiem straciła moc – wraz z wejściem w życie ustawy o samorządzie gminnym – pochodząca z 1983 roku ustawa o systemie rad narodowych i samorządu terytorialnego. Samorządu terytorialnego rozumianego nie w sposób właściwy dla jego istoty, ale w sposób właściwy dla ustroju socjalistycznego; nie jako upodmiotowionej wspólnoty terytorialnej powołanej do samodzielnego zajmowania się i zaspokajania zbiorowych potrzeb wspólnoty, ale narzędzia realizacji polityki państwa. Zawarty w przywołanej ustawie art. 1 głosił „Rady narodowe jako przedstawicielskie organy władzy państwowej i podstawowe organy samorządu społecznego są zarazem organami samorządu terytorialnego ludności w gminach, miastach, dzielnicach miast i województwach; urzeczywistniają władzę ludu pracującego miast i wsi, umacniają i rozwijają jego zdobycze, uczestniczą w postępowej przebudowanie społeczeństwa, strzegą podstaw socjalistycznego państwa oraz praworządności ludowej.” Wtedy istotnie istniała hierarchiczność organów terytorialnych i można było oczekiwać, że „samorząd terytorialny” będzie służył polityce rządu, a związane z tym polecenia będą przekazywane kaskadowo w dół.
Jednocześnie wszystkie organy znajdowały się w strukturze administracji rządowej. Więzy pomiędzy nimi miały zatem charakter kierownictwa. Od roku 1990 sytuacja się zmieniła. Jednostki samorządu terytorialnego – pierwotnie gminy, potem również powiaty i województwa – stały się niezależnymi podmiotami prawa publicznego, a wojewodowie stali się nie zwierzchnikami, a jedynie organami nadzoru. Nadzór natomiast polega na reagowaniu na podejmowane działania – i to wyłącznie w zakresie legalności – nie zaś na wskazywaniu jakie działania winny być podjęte. Tego typu wskazówka może być bowiem traktowana przez organy nadzorowane nie jako niewiążąca sugestia, ale jako polecenie – zwłaszcza jeśli jest powiązana z oczekiwaniem zwrotnego raportowania. Wojewoda w sprawie związanej z polityką ogólnopaństwową nie powinien zatem żadnych wytycznych jednostkom samorządu terytorialnego wysyłać. Obrazu sytuacji nie zmienia fakt, że w omawianym przypadku wojewoda pełnił funkcję przekaźnika pisma przygotowanego przez Pełnomocnika Rządu do spraw Odszkodowań za Szkody Wyrządzone Agresją i Okupacją Niemiecką w latach 1939-1945. Pismo powinno być ewentualnie rozesłane bezpośrednio przez Pełnomocnika. Baza danych adresowych gmin i powiatów nie jest przecież tajna.
Inna sprawa, że i pismo Pełnomocnika jest co najmniej nieco niefortunne. Pod pozorem godnego upamiętnienia 84. rocznicy wybuchu II wojny światowej Pełnomocnik zaapelował o włączenie się w działania na rzecz propagowania i utrwalania prawdy historycznej. Do tego miejsca nie ma żadnego problemu – jednym z elementów budujących wspólnotę terytorialną jest jej historia i wspólne dla tej jednostko kody dziejowe. Propagowanie prawdy historycznej jest niewątpliwie zadaniem, które samorząd lokalny może – i powinien – realizować.
Kłopot pojawia się dalej wraz z zaproponowaniem przez Pełnomocnika bardzo specyficznej formy utrwalania prawdy historycznej – podjęcia uchwały o konkretnie zaproponowanej treści wyrażającej poparcie dla starań zmierzających do uzyskania odszkodowań za straty wojenne. Uchwały nie tylko zatytułowanej „w sprawie reparacji, odszkodowań i zadośćuczynienia z tytułu strat, jakie Polska poniosła z powodu napaści Niemiec oraz późniejszej okupacji.”, ale wkraczającej w obszar polityki zagranicznej poprzez bezpośrednie odwołanie się do Rządu Republiki Federalnej Niemiec. Tymczasem polityka zagraniczna nie należy do spraw lokalnych i jako taka nie leży w zakresie właściwości ani rady powiatu, ani rady gminy. Problematyka skutków wojny dla poszczególnych wspólnot może być przedmiotem lokalnych działań o różnym charakterze, ale musi to być wykonywane z rozwagą.
Sytuacja, w której gminy i powiaty są skłaniane do plebiscytowego poparcia działań dotyczących sytuacji sprzed lat osiemdziesięciu niezależnie od ich kompetencji niebezpiecznie przypomina model „samorządu” sprzed lat przeszło trzydziestu. Źle to wróży na przyszłość.