Ten serwis używa cookies i podobnych technologii, brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Więcej »

Zrozumiałem

Woda kością niezgody

Woda kością niezgody fotolia.pl

Miniona środa była świadkiem poważnego sporu między przedstawicielami samorządu gminnego, samorządu regionalnego oraz administracji rządowej. Kością niezgody były kwestie dotyczące prawa wodnego.

Okazji dostarczyło posiedzenie Zespołu ds. Infrastruktury, Rozwoju Lokalnego, Polityki Regionalnej oraz Środowiska Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Przedmiotem obrad było dziesięć planów gospodarowania wodami oraz trzy plany zarządzania ryzykiem powodziowym. Plany gospodarowania wodami są dokumentami, które opisują stan poszczególnych dorzeczy, ustala cele środowisko, podaje wyniki analizy ekonomicznej związanej z korzystaniem z wód, a także podsumowuje działania zawarte w programie wodno-środowiskowym kraju i zawiera wykaz szczegółowych programów dotyczących danego dorzecza. Plany zarządzania ryzykiem powodziowym obejmują natomiast wszystkie elementy zarządzania tytułowym ryzykiem, ze szczególnym uwzględnieniem działań służących zapobieganiu powodzi i ochronie przed powodzią. Integralną częścią planów zarządzania ryzykiem są mapy zagrożenia powodziowego i ryzyka powodziowego – szczególnie istotne, gdyż mające duży wpływ na treść dokumentów planowania przestrzennego w gminie.

Dlaczego pojawiła się rozbieżność interesów?

W interesie administracji rządowej było jak najszybsze „przepchnięcie” planów, gdyż przyjmowane są one w formie rozporządzenia Rady Ministrów. Wobec nieuchronnej zmiany rządu istniała silna presja do przyjęcia wszystkiego co jest tylko możliwe.

W interesie samorządu województwa było przyjęcie dokumentów, gdyż warunkują one rozpoczęcie inwestycji dotyczących zabezpieczenia przeciwpożarowego; inwestycji ujętych w poszczególnych regionalnych programach operacyjnych.

A w interesie gmin? Cóż – tak szczerze mówiąc to po prostu zamanifestowanie swojego sprzeciwu wobec obowiązującego prawa. Gminy znalazły się bowiem w sytuacji ubezwłasnowolnienia. Ustawa – Prawo wodne nakazuje im bowiem dostosować miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego do map zagrożenia powodziowego i ryzyka powodziowego – nie przewidując jednocześnie żadnego mechanizmu ograniczającego wypłatę odszkodowań z tego tytułu dla właścicieli nieruchomości. Innymi słowy – jeśli gmina zabroni budować się komuś na terenie zalewowym, to… zapłaci mu odszkodowanie za ratowanie go przed życiowym błędem! Na etapie prac legislacyjnych nad ustawą skutki finansowe odszkodowań nie były możliwe do pełnej oceny.

Gminy oczekiwały zatem sporządzenia takiej oceny przy przyjmowaniu aktów wykonawczych – tyle że w ocenie skutków regulacji rozporządzeń w sprawie planów zarządzania ryzykiem powodziowym informacja o szacowanej wysokości odszkodowań nie znalazła się. Ogromne zdziwienie u przedstawicieli gmin wywołało zdanie, że… skutków tych nie ma.

Jakie stanowisko zajęli bowiem przedstawiciele administracji rządowej?

Choć mapy zagrożenia powodziowego i ryzyka powodziowego są przyjmowane formalnie – i w ten sposób uzyskują rangę aktu prawnego – wraz z planami zarządzania ryzykiem powodziowym, to zgodnie z Prawem wodnym swoją skuteczność uzyskują nie z chwilą uchwalenia, ale…przekazania map gminom przez odpowiedniego dyrektora regionalnego zarządu gospodarki wodnej.

Dziwna to konstrukcja prawna i bardzo wątpliwa z punktu widzenia Konstytucji. Konstytucja przewiduje bowiem zamknięty katalog źródeł prawa i w żaden sposób nie można się w nim doszukać czegoś co nie jest formalnie uchwalane i nabiera mocy przez czynność materialno-techniczną. Nie przeszkodziło to jednak argumentacji, że skutki finansowe, w tym odszkodowawcze, nastąpiły z chwilą przekazania map, a zatem rozporządzenie formalnie je przyjmujące już… żadnych skutków nie wywołuje, a zatem nie trzeba rozważać tego w ocenie skutków regulacji.

Formalnie może i tak, ale zła to praktyka, w której niekonstytucyjne rozwiązania próbuje się wykorzystać do umycia rąk: „przecież żadnego problemu nie ma; o jakich to odszkodowaniach mówicie; trzeba było dopilnować sprawy na etapie projektu ustawy”. W ostatnich czasach coraz częściej spotykamy się z taką filozofią ze strony administracji rządowej. Nie może zatem dziwić zaostrzanie się stanowiska przedstawicieli samorządu. Tyle że konfliktując ze sobą administrację rządową i samorząd terytorialny sprawnego państwa zbudować się nie da. Warto o tym pamiętać.

Grzegorz P. Kubalski

Niedz., 8 Lst. 2015 0 Komentarzy Dodane przez: Grzegorz P. Kubalski