Ten serwis używa cookies i podobnych technologii, brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Więcej »

Zrozumiałem

Kto tu rządzi?

Kto tu rządzi? fotolia.pl

Podczas prac  Forum Debaty Publicznej "Samorząd terytorialny dla Polski", organizowanej przez Kancelarię Prezydenta RP, ktoś rzucił hasło potrzeby poprawienia warunków funkcjonowania organów stanowiących - najlepiej przez wprowadzenie prawnego obowiązku tworzenia biur rady czy też sejmiku.  Miałoby to wpływać na poprawę sprawności działania rad gmin, rad powiatów i sejmików województw, a także wzmacniać pozycję ich przewodniczących.

Na ocenę, czy jest to pomysł roztropny pozwolę sobie w dalszej części felietonu, tymczasem natomiast stwierdzam, że pomysł podchwycono i rozpoczęto  tworzenie projektu stosownych regulacji prawnych.

Oprócz wprowadzenia obowiązku  tworzenia osobnej komórki  w urzędzie, mającej zajmować się obsługą rady lub sejmiku, proponuje się aby miała ona wyodrębniony budżet (w tym na zatrudnianie niezależnych ekspertów oaz zamawianie analiz i opinii dotyczących np. projektów uchwał zgłaszanych przez organ wykonawczy). Przewodniczący rady (sejmiku) miałby także pełnić funkcję kierownika takiego biura.

Tak chciałoby widzieć przyszłość.

A jak jest dzisiaj?

Sytuacja jest klarowna. Gminą, powiatem czy też województwem rządzi organ wykonawczy, a przewodniczący organu stanowiącego wyłącznie organizuje pracę rady (sejmiku) i prowadzi obrady tego gremium.

Aktualnie, ustawy ustrojowe przesądzają więc podział ról. I dobrze, bowiem jeszcze kilka lat temu przepisy nie były tak jasne. Zdarzały się więc bardzo ostre konflikty pomiędzy np. wójtem, a przewodniczącym rady o prawo reprezentowania gminy na zewnątrz.

Obecnie, nie znam urzędu samorządowego, w którym nie wyodrębniono komórki czy też osoby zajmującej się obsługą pracy rady.  W województwach, większych miastach i w części powiatów funkcjonują one w oparciu o wieloosobową strukturę, zatrudniającą nie tylko osoby zajmujące się kwestiami organizacyjno – logistycznymi ale i także np. prawników.

Rzecz jasna wiadomo kto jest przełożonym tych osób – kierownik urzędu samorządowego (wójt, burmistrz, prezydent, starosta lub marszałek). 

Rada wypracowuje pewien styl działania i artykułuje swoje oczekiwania co do kierownika urzędu, w zakresie zagwarantowania warunków jej dziania.

To przewodniczący rady na bieżąco współpracuje z osobami prowadzącymi obsługę rady, ale sytuacja  tych pracowników jest klarowna – ich przełożonym jest kierownik urzędu.

Oczywiście, nie wszędzie współpraca pomiędzy władzą wykonawczą, a przewodniczącym rady układa się wspaniale (zdarza się że bywa bardzo szorstka). Ale wynika to w większości przypadków z różnic o podłożu  politycznym czy też osobowościowym, a nie błędów systemowych, kształtujących ustrój samorządu terytorialnego.

Najważniejsze jednak, że wiadomo kto rządzi jednostką samorządu terytorialnego, odpowiada za jej funkcjonowanie, a także kieruje urzędem.  

Dlatego pomysł wprowadzenia obligatoryjności tworzenia biura rady, kierowanego przez przewodniczącego organu stanowiącego, oceniam krytyczne.

To wypuszczenie swoistego "demona władzy" (tkwiącego w głowach części  liderów  samorządowych zasiadających w fotelach przewodniczących rad) i tworzenie pola konfliktów w ramach administracji samorządowej (biuro rady będzie "zamorską krainą", nietykalną, chronioną  przez przewodniczącego zarządzającego "swoją" ekipą). Rozwiązanie takie rodzić będzie problemy zarządcze (np. na linii pracodawca – podwładny) oraz, co nie bez znaczenia, wiązać się z dodatkowymi kosztami (nie trzeba mieć wybujałej wyobraźni, by postawić tezę, że zatrudnienie  w tych komórkach będzie systematycznie  rosnąć, a pieniądze na dodatkowe analizy i ekspertyzy będą się musiały zawsze znaleźć).

To w końcu będzie czynnik pogarszający, a nie poprawiający współpracę pomiędzy organami gminy, powiatu czy województwa. Biuro rady z takimi kompetencjami stanie się bowiem  zapleczem  instytucjonalnym wzmacniającym opozycję dla wójta, zarządu powiatu czy też województwa.
Jestem więc przeciw, bo mądre przysłowie: "zgoda buduje, a niezgoda rujnuje" zbyt często sprawdzała się już w życiu publicznym.

Zdarzają się w kraju sytuacje, kiedy władza wykonawcza nadużywa  swoich kompetencji, ograniczając możliwości działania organów stanowiących. Są to jednak wyjątki, a nie powszechna praktyka.

Dlaczego dla ukrócenia tych wyjątków mamy pogarszać warunki funkcjonowania zdecydowanej większości, która chce normalnie i uczciwie pracować?

Wolę, aby zarządzający samorządami terytorialnymi mogli w spokoju  budować przyszłość wspólnot lokalnych i regionalnych.  Po co mają koncentrować potencjał osobisty, a także urzędu, na "oganianie się" przed ciągłymi atakami, które hamują a nie przyspieszają procesy rozwojowe?

Po prostu – nie stać nas na to!

Życzę wszystkiego dobrego
Marek Wójcik

Niedz., 20 Lt. 2011 0 Komentarzy Dodane przez: