Dawno, dawno temu było sobie pewne państwo, które radziło sobie całkiem dobrze. Głównie dlatego, że jego mieszkańcy jako bardzo zdolni i przedsiębiorczy ludzie potrafili sprostać właściwie każdemu wyzwaniu. Nie dziwne zatem, że okiełznali siły przyrody. Szemrzące strumienie obracały koła wodnych młynów, a wiatr obracał wiatraki mielące zboże na mąkę, czy podnoszące wodę na wyżej położone pola. Co bardziej światli próbowali przyrodę zaprząc do pracy – dzięki czemu i kuźnie, i przędzalnie obywały się bez zbyt dużej liczby czeladników.
Zdarzyło się któregoś razu, że do tego spokojnego kraju przybyło obce poselstwo. Ale jak przybyło. Od dawien dawna posłowie przybywali w karetach ciągniętych przez czwórkę koni; tym razem zdziwieni mieszkańcy żadnych koni nie byli w stanie dostrzec, a i kareta poruszała się znacznie szybciej niż te dotychczasowe. Przejęci nabożnym lękiem zebrali się w stołecznym grodzie dookoła poselstwa i dowiedzieli się, że kareta jest teraz automatyczna, a zasila ją coś, co zostało nazwane silnikiem.
Gdy tylko poselstwo odjechało zebrała się Rada Starszych, tak aby uradzić co z takimi automatycznymi karetami zrobić. A ściślej – co w tej sprawie doradzić Królowi, który przecież wszystkie akty uroczyście podpisywać musiał. To, że coś trzeba zrobić nie ulegało wątpliwości, bo nie tylko poselstwa, ale i poddani wracający z podróży za chlebem takie automatyczne karety przywieźć.
Co bardziej nieprzejednani starsi proponowali, aby wprowadzić całkowity zakaz poruszania się karet automatycznych po kraju jako niewątpliwego wynalazku złych bogów – przed którymi już ojcowie przestrzegali. Propozycja ta może by i znalazła uznanie większości, ale ktoś przytomnie stwierdził, że przecież jeszcze za poprzedniego Króla w chwili słabości podpisano traktat o tolerowaniu podróży między krajami. Co prawda ściśle wyselekcjonowali juryści, mający najlepsze zrozumienie potrzeb Rady Starszych, twierdzili, że zakaz karet automatycznych na pewno nie jest z tym traktatem sprzeczny, ale nie było pewności czy inne kraje myślą podobnie. A gdyby myślały inaczej, to zakaz mógłby kontakty dyplomatyczne na szwank narazić, co wobec pewnego rozprężenia wśród pospolitego ruszenia niebezpieczeństwo mogłoby stanowić. Postanowiono zatem rozwiązania inne wprowadzić.
Rada starszych powołała najmędrszych ekspertów, tak aby zaproponowali optymalne rozwiązania. Ci pracowicie obliczyli, że jeśli taka automatyczna kareta z traktu wypadnie to może stanowić zagrożenie dla Bogu ducha winnych obywateli. Postanowiono zatem, że karety takie mogą się poruszać jedynie w odległości nie mniejszej niż 100 sążni od jakiegokolwiek budynku mieszkalnego. Co prawda w ten sposób pojawiał się problem z dotarciem do miasta, ale w tym przypadku ustalono, że kareta automatyczna do miasta wjechać może, ale z wyłączonym silnikiem i ciągnięta przez dwa konie.
Nie dawało to jednak całkowitej pewności i bezpieczeństwa. Postanowiono zatem, że jadący każdą karetą automatyczną będą przy przekraczaniu granic deponowali sakiewkę ze złotem na pokrycie kosztów ewentualnych zniszczeń. Przy wyjeździe będzie ona zwracana po potrąceniu 5% na koszty przechowywania i 5% na kapłanów, którzy w stołecznym chramie będą składać ofiary za bezpieczeństwo podróży automatycznej karety. A jeśli kareta na stałe sprowadzona zostanie to i depozyt będzie trwały, uzupełniany co roku o 10% przez właściciela karety, który w zamian glejt królewski dostanie.
Zauważono również, że kareta automatyczna zwierzęta płoszyć może, a zatem przez nieprzebrane puszcze jeździć nie powinna. Postanowiono zatem zakazać przejeżdżania przez knieje – z wyłączeniem tych, które jaśnie miłujący Król z tego zakazu zwolnić raczy uwzględniając chociażby fakt, że gnieniegdzie nadmierne polowania zwierzynę już wytrzebiły i kareta automatyczna straszyć nie będzie miała kogo.
Propozycję aktu zawierającą te propozycje Królowi przedłożono, który w swojej łaskawości zaakceptować go raczył.
Czy obraz ten nie licuje z propozycją obostrzeń związanych z elektrowniami wiatrowymi?