Z początkiem roku grupa posłów wniosła autopoprawkę do projektu nowelizacji kilku ustaw związanych z szeroko rozumianą problematyką ochrony zwierząt. Autopoprawkę o tyle specyficzną, że stanowiącą w istocie nowy projekt ustawy – pomijający kilka kontrowersyjnych rozwiązań, ale też wprowadzający nowe, np. w zakresie podmiotów uprawnionych do prowadzenia schronisk dla zwierząt.
Zgodnie z przedłożona autopoprawką schroniska dla zwierząt oraz miejsca przetrzymywania bezdomnych psów i kotów będą mogły być tworzone lub prowadzone wyłącznie przez jednostki samorządu terytorialnego bądź ich jednostki organizacyjne lub organizacje społeczne, których statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, posiadające status organizacji pożytku publicznego. Eliminuje to zatem wszystkie schroniska prowadzone zarówno przez podmioty komercyjne, jak i organizacje społeczne nie mające statusu organizacji pożytku publicznego. Projektodawcy twierdzą, że podmioty komercyjne prowadzące schroniska nastawione są na maksymalny zysk co naraża jednostki samorządu terytorialnego na wysokie koszty utrzymywania zwierząt w schroniskach.
Papier przyjmie wszystko. Wiele stwierdzeń na nim napisanych wygląda nawet bardzo rozsądnie – tyle że tylko na pierwszy rzut oka. W obowiązującym stanie prawnym jednostki samorządu terytorialnego mogły schroniska tworzyć – i wówczas, gdy przemawiał za tym rachunek ekonomiczny to czyniły. Inne gminy uznawały, że ze względu na skalę zjawiska bezdomności wśród zwierząt na swoim terenie wybiorą podmiot realizujący zadania związane z przetrzymywaniem zwierząt w drodze zamówienia publicznego. Zlecenie otrzymywał podmiot przedstawiający najkorzystniejszą ofertę – jeśli było to schronisko komercyjne oznaczało to, że oferta ta była najlepsza. Schronisko prowadzone przez organizację pożytku publicznego albo było droższe, albo po prostu go nie było. Nie można zatem utożsamiać komercyjności schroniska z nadmiernymi wydatkami gminy. Wręcz przeciwnie – to ze zmianą organizacji opieki nad zwierzętami mogą się pojawić dodatkowe koszty.
A zmiana organizacji będzie niezbędna. Przepisy przejściowe nakładają na gminy obowiązek zapewnienia przeniesienia zwierząt znajdujących się w zlikwidowanych miejscach przetrzymywania bezdomnych psów i kotów lub schroniskach dla zwierząt do analogicznych miejsc spełniających wymagania ustawy – w terminie 6 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy. Biorąc pod uwagę stopień wypełnienia schronisk trudno przyjąć, że istniejące schroniska będą w stanie przyjąć zwierzęta z likwidowanych schronisk. Okres pół roku jest również za krótki do tego, aby organizacja pożytku publicznego utworzyła schronisko od zera. Już teraz można zatem przewidzieć, że albo przepisy ustawy zostaną złamane, albo też gminy będą musiały samodzielnie tworzyć schroniska.
Jest to zresztą stan pożądany przez projektodawców, którzy w uzasadnieniu na wprost twierdzą, że wprowadzone ograniczenia w zakresie katalogu podmiotów uprawnionych do prowadzenia schronisk mają aktywizować gminy do zakładania własnych schronisk lub zawierania porozumień międzygminnych na prowadzenie jednego, wspólnego schroniska dla kilku gmin. Ich zdaniem w dłuższej perspektywie czasu ma to pozwolić na racjonalizację wydawania przez gminy środków finansowych na opiekę nad zwierzętami. Mam wątpliwości, czy faktycznie taki efekt nastąpi; jestem natomiast pewien, że w krótkiej perspektywie czasu zaproponowane rozwiązania wymuszą dodatkowe wydatki po stronie gmin. Wydatki, które nie były przewidziane w budżecie. W niejednej zatem gminie w imię zabezpieczenia potrzeb zwierząt trzeba będzie poświęcić którąś z inwestycji.
Paradoksalnie może to być żłobek. Przepisy prawa nie nakładają na gminę obowiązku zapewnienia żłobka dla każdego swojego małego mieszkańca; nakazują natomiast zapewnienie miejsca dla wyłapanych zwierząt. Po przyjęciu zaproponowanej nowelizacji w praktyce będzie to oznaczało konieczność zapewnienia każdemu zwierzęciu miejsca w gminnym schronisku dla zwierząt.
Rozumiem konieczność poszanowania przyrody, w tym również zwierząt. Nie sądzę jednak by regulacje prawne dające priorytet wydatkom na zwierzęta – bez uwzględnienia potrzeb i możliwości poszczególnych gmin – były trafne. Projektodawcy najwyraźniej o tym zapomnieli.