Na ostatniej Komisji Do Spraw Kontroli Państwowej posłowie zajmowali się rozpatrzeniem informacji Najwyższej Izby Kontroli o wynikach kontroli wykonywania zadań regionalnych izb obrachunkowych w zakresie przeciwdziałania zagrożeniom wynikającym z nadmiernego zadłużania się jednostek samorządu terytorialnego. W ramach tego sprawozdania niektóre elementy mogą budzić niepokój. Dotyczy to operacji finansowych, w których samorząd zapożycza się w instytucjach popularnie zwanych parabankami.
Powszechnie wiadomo, że firmy oferujące tego typu usługi mają jedną podstawową zaletę w przypadku klientów indywidualnych nie wymagają zaświadczeń z BIK czy innych formalności. Samorządy zaś w wypadku takich transakcji nie muszą zasięgać opinii RIO o możliwości spłaty potencjalnego zadłużenia. Wymienione korzyści są jednak iluzoryczne.
Obecnie regulacje na temat, kto może udzielać pożyczek dla JST nie są jasno uregulowane, co może wkrótce doprowadzić do niepokojącego zjawiska, jakim jest spirala zadłużeń. Wszystkie firmy, które oferują tego typu usługi muszą stosować się do obowiązujących przepisów, chodzi w szczególności o odsetki które nie mogą przekroczyć czterokrotności stopy lombardowej NBP. Przedsiębiorcy jak najbardziej się do tego stosują. Nikt jednak nie zakazuje pobierania dodatkowych opłat, ubezpieczeń i innych „zabezpieczeń” ze szkodą dla klienta. W rzeczywistości bowiem oprocentowanie rośnie często do niebotycznej liczby.
Jednym z charakterystycznych przykładów jest przypadek gminy Rewal, której dług w stosunku do dochodów wynosił na koniec 2014 roku 267%. W informacji czytamy: „Z przeprowadzonej analizy wynika, że szczególnym źródłem finansowania zadań inwestycyjnych w Gminie Rewal były instrumenty dłużne, które ze względu na utratę wiarygodności finansowej jednostki samorządu terytorialnego od 2013 r. w większości udzielane były przez instytucje finansowe niebędące bankami. Koszty obsługi takiego zadłużenia znacznie przekroczyły możliwości finansowe i tym samym w sposób niebezpieczny obciążyły wydatki bieżące JST.”
Jednym z charakterystycznych przykładów jest przypadek gminy Rewal, której dług w stosunku do dochodów wynosił na koniec 2014 roku 267%. W informacji czytamy: „Z przeprowadzonej analizy wynika, że szczególnym źródłem finansowania zadań inwestycyjnych w Gminie Rewal były instrumenty dłużne, które ze względu na utratę wiarygodności finansowej jednostki samorządu terytorialnego od 2013 r. w większości udzielane były przez instytucje finansowe niebędące bankami. Koszty obsługi takiego zadłużenia znacznie przekroczyły możliwości finansowe i tym samym w sposób niebezpieczny obciążyły wydatki bieżące JST.”
Trzeba też powiedzieć, że samorząd miał jasny cel zaciągania tego typu pożyczek - cel pod tytułem rozwój. Fundamentem tego celu mogła być w rozumieniu włodarzy również niepokojącą polityka szczebla centralnego, czyli powiększanie zadań bez zapewnienia odpowiedniego finansowania doprowadza to do sytuacji, w której trzeba niestety sięgać po metody niekoniecznie prawidłowe z punktu widzenia ekonomicznego.
W przypadku wspomnianej gminy nie tylko problenatyczne są same instrumenty dłużne, z których korzystała, choć to jest bardzo niepokojąca praktyka, chodzi bardziej o to, co w tej chwili stało się z tymi pożyczkami. Przyjmując założenie, że dla lepszego zabezpieczenia były one brane w różnych instytucjach, to obecnie większość z tych tytułów dłużnych kontroluje jeden podmiot prywatny. Jak to możliwe? Cesja, czyli przeniesienie wierzytelności z majątku pierwotnego dłużnika do majątku innego podmiotu na podstawie umowy zawartej między tymi podmiotami. Dzięki temu większość zobowiązania gminy ma prywatna spółka. Podczas posiedzenia komisji jeden z posłów zadał pytanie retoryczne, czyja właściwie w tej sytuacji jest gmina Rewal.
Pytanie nie wymaga odpowiedzi, jednak powinno pobudzić dyskusję na temat prawidłowego gospodarowania środkami.
Rozumiem chęć inwestycji w celu poprawy atrakcyjności turystycznej miejscowości i poprawę warunków dla mieszkańców. Jednak turystyka jest tą gałęzią gospodarki, która uwarunkowana jest również tzw. modą i innymi zmiennymi czynnikami jak pogoda. Jedne miejscowości przeżywają oblężenie z roku na rok inne są jednak podatne na zmiany uwarunkowań potencjalnych turystów. Rozumiem też chęć przyciągnięcia do gminy nowych turystów, co jest szczególnie ważne w przypadku nadmorskiej miejscowości. Jednak czy samorząd powinien brać na siebie obciążenia, które są de facto niekontrolowane przez RIO?
W mediach tak wiele mówi się o potencjalnych zagrożeniach dotyczących tego typu operacji finansowych. Nie dyskredytuje tutaj wszystkich firm, które zajmują się pożyczaniem pieniędzy z ominięciem instytucji bankowych, bo często są one jedynym wyjściem z sytuacji dla osób prywatnych. Zadaję sobie jednak pytanie, czy samorząd powinien dokonywać takich operacji?
Wydaje się, że do zadłużenia powinno podchodzić się w sposób racjonalny, a już na pewno samorząd nie może prowadzić nie prawdziwej sprawozdawczości. Naturlanym jest, że w wyniku kontroli okazuje się, że sprawozdanie odbiega od rzeczywistych przepływów finansowych.
Czy należy ograniczyć możliwość samorządów do zaciągania operacji dłużnych w instytucjach parabankowych? Czy ograniczyć całkowicie? Czy może zapisać w ramach ustawy sztywny próg maksymalnej rzeczywistej stopy oprocentowania w skali roku, której samorząd nie może przekroczyć? A może zobowiązać samorząd do zgłaszania się o opinię RIO przy pewnym poziomie operacji bez rozróżnienia podmiotów i tytułów, która była by sztywno wpisana do ustawy?
Wszystkie te pomysły mają swoje wady i zalety, jedne mocniej ograniczają JST inne mniej. Jest jeszcze konstytucyjna zasada samorządności, ale w jaki sposób ją ograniczyć by takie sytuacje nie miały miejsca? I ostatnie pytanie czy to wyjątek, czy regułą jest finansowanie samorządów przez parabanki?
Wszystko to wyjaśni się po raporcie NIK, który chce zbadać tą sprawę w najbliższym czasie.
Marcin Maksymiuk