Tylko cyfryzacja może odciążyć administrację publiczną - wywiad z Maciejem Kaweckim

Tylko cyfryzacja może odciążyć administrację publiczną - wywiad z Maciejem Kaweckim na zdjęciu: dr Maciej Kawecki

Choć pandemia zmusiła nas do szybkiej cyfryzacji, to w Polsce usługi w formie elektronicznej wciąż świadczone są na znikomym poziomie. Nowych rozwiązań nie należy się jednak obawiać. „Nie można się bać cyfrowej transformacji, bo nie mamy innej metody odciążania administracji publicznej” – przekonuje dr Maciej Kawecki, dziekan Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie, prezes zarządu Instytutu Polska Przyszłości im. Stanisława Lema.

Kilkanaście dni temu poznaliśmy wyniki raportu NIK dotyczącego pracy urzędów w czasie pandemii. Wynika z niego, że usługi w formie elektronicznej świadczono na znikomym poziomie. Także w raporcie o postępie cyfrowym Unii Europejskiej w 2020 roku Polska zajęła jedno z ostatnich miejsc. Jest Pan zaskoczony?

Jestem trochę zaskoczony, ale też przyznam, że dostrzegam w Polsce dość duży rozdźwięk. Z jednej strony niechętnie korzystamy z cyfrowych usług i innowacji, jednak gdy spojrzymy na wykaz wniosków patentowych, które trafiały do Europejskiego Urzędu Patentowego w obszarze innowacji w 2021 roku, to Polska plasuje się na drugim miejscu, zaraz po Portugalii. To oznacza, że jesteśmy niezwykle kreatywnym narodem i że mamy bardzo wiele pomysłów, które spełniają kryterium nowości, czyli są innowacyjne. Taką tendencję pokazują też raporty dotyczące ilości start-upów w Polsce w stosunku do ilości obywateli innych krajów Unii Europejskiej. Jesteśmy w absolutnej czołówce, ale nie potrafimy z tego korzystać. Nie potrafimy komercjalizować tych rozwiązań na tyle, by podnosić cyfrową świadomość Polek, Polaków i urzędników. To jest nasza bolączka. Wydaje mi się, że w tym zakresie pozostajemy krajem dwóch prędkości. Jesteśmy bardzo kreatywni, potrafimy wymyślać, ale brakuje nam świadomości związanej z zapotrzebowaniem. Dużym problemem są też oczywiście pieniądze, bo innowacje mają to do siebie, że ich efekty są często widziane dopiero po długim czasie i wymagają ogromnych nakładów finansowych.

Nie odrobiliśmy lekcji, jaką była pandemia i konieczność szybkiego przerzucenia się na pracę zdalną i szeroko pojętą cyfryzację?

Myślę, że tak. Pandemia była ukierunkowana na inne działania i niestety musimy pamiętać o tym, że miała wiele złych skutków. Przede wszystkim uśpiła rynek start-upowy. Ukierunkowała obywateli na korzystanie z określonych kategorii e-usług. Korzystaliśmy z e-usług nie w sposób, na jakim zależałoby administracji publicznej. Usługi te nie miały kompleksowego, horyzontalnego ujęcia, korzystaliśmy z konkretnych e-usług związanych z daną potrzebą, czyli głównie z sektora medycznego, z portali pacjenta. Natomiast cały obszar innowacji w obszarze działalności gospodarczych zszedł na boczny tor. Niepewność spowodowała, że ludzie nie zakładali działalności, nie składali wniosków o finansowanie, decyzje były opóźniane, w wielu przypadkach doszło do zamrożenia budżetów marketingowych. Działalności start-upowe były uśpione. Korzystaliśmy z tych innowacji, które w danym momencie pozwalały nam przetrwać, ale nie szliśmy do przodu. W tym zakresie pandemia zrobiła bardzo dużo złego, bo w pewnym sensie uśpiła nas wszystkich. Zaobserwowałem to również na przykładzie wycinka rzeczywistości, w którym działam na co dzień – zajmuję się pokazywaniem innowatorów, ale też biorę udział w ogromnej ilości kapituł konkursowych, start-upowych, w konferencjach, wydarzeniach branżowych. Zwykle to były dziesiątki tego typu wydarzeń miesięcznie. Niestety widziałem, jak druga fala pandemii zabiła te wydarzenia z dnia na dzień. Wraz z wprowadzeniem nowych obostrzeń poszczególne wydarzenia i spotkania kapituł wypadały z kalendarza. To samo wydarzyło się w dniu wybuchu wojny w Ukrainie. Ledwo zdążyliśmy się na chwilę obudzić z marazmu i dramatu pandemicznego i przyszła wojna, gdzie znów wszystko zostało zamrożone na pewien czas. Powoli zaczynamy wracać do względnej normalności, ale brakuje nam wiatru do rozpędzenia tych działań. Polska jest w trudnym geopolitycznym położeniu, ponieważ część technologii związanej chociażby z koniecznością nabywania surowców do tworzenia procesorów, leków, lub części pojazdów w sektorze motoryzacyjnym jest bardzo silne uzależniona od dostępu do surowców. Cykl dostaw od dłuższego czasu jest bardzo utrudniony – najpierw z powodów pandemicznych, a teraz geopolitycznych. Z cyklu wyłączona jest Azja, Chiny, Rosja i państwa współpracujące z tymi krajami. Wszystkie dostawy są albo niemożliwe do zrealizowania, albo bardzo utrudnione. To też nie ułatwia życia start-upom. Część ogromnych firm musiało dzisiaj zrezygnować z rynku rosyjskiego. To jest oczywiście decyzja, którą w pełni popieram i pod którą się podpisuję, ale nie można ukrywać, że miało to duży wpływ na ich portfele. To z kolei powoduje, że cierpią start-upy, ci, którzy z tego portfela inwestycyjnego większych podmiotów korzystają. Jeśli firmy muszą dziś ograniczyć swoje budżety, to w pierwszej kolejności tną marketing i PR, natomiast drugim kierunkiem cięcia są inwestycje związane z start-upami, bo dla firmy to nie jest konieczne, by przetrwać. Te wszystkie okoliczności mają wpływ na taki wynik.

Rozpoczęły się jednak pewne kroki w kierunku cyfryzacji polskich samorządów – chociażby program Cyfrowa Gmina. Czy Pana zdaniem tego typu działania są właściwie, czy widziałby Pan jakąś inną ścieżkę?

Mamy bardzo dużo programów wsparcia ukierunkowanych na społeczności lokalne, ale w mojej ocenie mamy bardzo duży problem z selekcją, jakie podmioty uzyskują dofinansowanie. Ścieżka formalna i biurokratyczna, która wiąże się z wnioskami, bardzo często jest ukierunkowana na ilość dokumentacyjną, a nie na jakość. Niestety cały czas zdarza się też, że środki publiczne są wydatkowane na innowacje i start-upy, które od samego początku są narażone na porażkę lub takie, które wymagają ogromnych nakładów finansowych. Przykładem może być sektor med-techowy, w przypadku którego inwestycja 3 mln zł na poziomie państwa jest niczym, to zaledwie promil w oceanie potrzeb. To nie są start-upy, których finansowanie powinno opierać się na budżecie państwa, czy na lokalnych funduszach, które są bardzo ograniczone. Tego typu przedsięwzięcia powinny uzyskiwać finansowanie przez sprawnie funkcjonujący rynek inwestorski, który w Polsce wynosi zaledwie kilkaset osób. Wykorzystując budżety lokalne powinniśmy bardziej brać pod uwagę jakość tego, w co inwestujemy. Funkcjonują przecież start-upy w sektorze aplikacji, które już ułatwiają życie, a nie wymagają tworzenia laboratoriów czy bardzo wyspecjalizowanej technologii. Wtedy lokalne, niewielkie finansowanie w zupełności im wystarcza i właśnie im powinno być dedykowane. Problem tkwi zatem w doborze tego, kogo wspieramy, a co za tym idzie w rozmywaniu się środków.

Dlaczego tak ważna jest ta cyfrowa strona samorządów i dlaczego nie warto się jej bać?

Nie można się bać cyfrowej transformacji, bo nie mamy innej metody odciążania administracji publicznej. Nigdy budżet i finansowanie urzędników nie będzie na tak wysokim poziomie, że administracja publiczna będzie bardzo liczna. Zawsze będzie można więcej zarobić w biznesie, co oznacza, że liczba urzędników nigdy nie będzie odpowiadała zapotrzebowaniu. Jednocześnie liczba spraw i potrzeb kontaktu z urzędem będzie stale wzrastała. Jedynym mechanizmem usprawnienia pracy urzędników, ale też potrzeb mieszkańców – bo w konsekwencji krócej będziemy czekać na rozpatrzenie spraw – jest automatyzacja procesów decyzyjnych. Podobnie jak w administracji publicznej rzecz ma się w sektorze medycznym – kierunkiem usprawnienia systemu opieki zdrowotnej jest telemedycyna i ograniczanie kontaktu lekarza z pacjentem przy jednoczesnym zapewnieniu bardzo wysokiej jakości usług. Tak samo w administracji publicznej – cyfryzacja to forma odciążenia urzędników i pośrednio również ich wynagradzania, aby pracowali proporcjonalnie do swoich zarobków. Jednocześnie obywatel będzie dostawał jak najwyższą jakość usług. Oczywiście konieczna jest ciągła praca nad wynagrodzeniami urzędników, które dziś są za niskie. Minister Janusz Cieszyński potwierdził informację, że 170 mln zł trafi do wysoko wyspecjalizowanych urzędników z obszaru cyberbezpieczeństwa. Oczywiście to wciąż kropla w morzu potrzeb. Jednak warto pamiętać, że automatyzacja pracy to pośrednio sposób na wynagrodzenie urzędników.

Czw., 21 Kw. 2022 0 Komentarzy
Małgorzata Orłowska
sekretarz redakcji Małgorzata Orłowska