Nie uważajmy wszystkich za złodziei

Nie uważajmy wszystkich za złodziei fotolia.pl

Nieracjonalnie stworzone przepisy antykorupcyjne, miast chronić interes publiczny, ośmieszają samą ideę walki z korupcją. W dodatku stanowią utrudnienie przede wszystkim dla osób chcących uczciwie działać, a nie tych, którzy w związku z pełnieniem przez siebie funkcji publicznej pragną nieuczciwie uzyskać korzyści materialne.

Wraz z końcem kadencji niejeden samorządowiec z wieloletnim doświadczeniem jest zmuszony poszukiwać nowego miejsca pracy. Często okazuje się to nie takie łatwe – i to niekoniecznie ze względu na brak kompetencji. Na przeszkodzie stają przepisy.

Zgodnie z treścią art. 7 ust. 1 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne bardzo szeroka grupa pracowników samorządowych – począwszy od wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, członków zarządów powiatów i województw poprzez sekretarzy i skarbników na urzędnikach wydających decyzje administracyjne na postawie upoważnienia – nie może przed upływem roku od zaprzestania zajmowania stanowiska lub pełnienia funkcji być zatrudnione lub wykonywać innych zajęć u przedsiębiorcy, jeżeli brały udział w wydaniu rozstrzygnięcia w sprawach indywidualnych dotyczących tego przedsiębiorcy. Z pewnością wielu przyklaśnie takiemu rozwiązaniu argumentując, że w ten sposób przeciwdziała się wydawaniu przez piastujących funkcję organu decyzji z myślą o swoich późniejszych korzyściach. Zgodził się z tym również Trybunał Konstytucyjny pisząc w uzasadnieniu do wyroku z dnia 23 czerwca 1999 r. iż: „Postawa wysokich urzędników publicznych polegająca na zagwarantowaniu sobie pozycji na przyszłość, w praktyce może być bardziej naganna niż „bieżące” nadużywanie funkcji. Osoba, która liczy się z zakończeniem służby publicznej nie obawia się już bowiem odpowiedzialności politycznej (zwłaszcza wobec wyborców) w razie sprzeniewierzenia się swym obowiązkom.” Co do zasady jest to prawda, diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach.

Trybunał Konstytucyjny słusznie wskazał, że szczególne zagrożenie dotyczy decyzji wydawanych w okresie, gdy dana osoba już podjęła decyzję o zaprzestaniu pełnienia funkcji publicznej. Przywołany przepis odnosi się natomiast do wszystkich decyzji wydanych kiedykolwiek w okresie pełnienia funkcji publicznej. Jeśli ktoś był np. sekretarzem gminy przez lat 15 to uczestnictwo w wydawaniu decyzji na rzecz jakiegoś przedsiębiorcy w pierwszym roku pracy i tak pociąga za sobą roczną karencję w możliwości zatrudnienia u tego właśnie przedsiębiorcy. W takim przypadku trudno jest sobie wyobrazić, że urzędnik wykazywał wykraczającą poza granice przepisów prawa przychylność wobec adresata decyzji licząc na jego wdzięczność za lat kilkanaście. Korupcja nie funkcjonuje w ten sposób – opiera się głównie na wzajemnych korzyściach bliskich sobie w czasie. Chociażby dlatego, że wraz z upływem czasu zawsze może nastąpić zmiana osób zarządzających u przedsiębiorcy i ci nowi niekoniecznie mogą czuć potrzebę respektowania dawnych długów wdzięczności. Przepis jednak tego nie dostrzega – co okazuje się szczególnie problematyczne w powiązaniu z drugą kwestią.

Decyzja administracyjna decyzji administracyjnej nierówna. Zupełnie inna swoboda działania organu administracji – a zatem urzędników działających jako ten organ – występuje w przypadku decyzji swobodnych, inna – decyzji związanych. Te drugie organ musi wydać w przypadku, gdy zostają spełnione przewidziane przepisami prawa warunki. Przywołany przepis tego rozróżnienia też nie dostrzega – z wyjątkiem wprowadzonego prawie sześć lat po uchwaleniu ustawy wyłączenia decyzji administracyjnych w sprawie ustalenia wymiaru podatków i opłat lokalnych (innych niż dotyczące ulg i zwolnień). Do roku 2003 sytuacja była bowiem taka, że ponieważ wójt wydawał decyzje o wymiarze podatku od nieruchomości wobec wszystkich właścicieli nieruchomości na swoim terenie to tym samym karencja w zatrudnieniu dotyczyła wszystkich pracodawców sektora prywatnego mających grunty na terenie danej gminy. Opisane wyłączenie usunęło najbardziej rażącą nielogiczność przepisu, ale dalej pozostawiło szeroką gamę przypadków zbliżonych. Chociażby – sytuacja starosty dokonującego rejestracji pojazdów. Jeśli ktoś był starostą przez okres przekraczający kadencję to jest właściwie pewne, ze zarejestrował przynajmniej jeden pojazd dla przedsiębiorcy mającego siedzibę w zarządzanym przez niego powiecie (chyba że przedsiębiorca na szczęście dla starosty preferował leasing). Wówczas okazuje się, że w granicach swojego powiatu zatrudnienia przez rok w sektorze prywatnym nie znajdzie. Jeśli powiat sąsiadował z dużym miastem – zwłaszcza metropolitalnym – to nie jest to jeszcze wielki problem; jeśli powiat miał typowo ziemski charakter problemem to już się staje.

Tym bardziej, że w odróżnieniu od managerów firm prywatnych osobom zarządzającym w sektorze publicznym nie przysługuje żadne dodatkowe świadczenie za okres, w którym mają ograniczoną możliwość zatrudnienia. W skrajnym przypadku osoby zasłużone dla lokalnej społeczności muszą przez rok przeżyć na bezrobociu. Śmiem twierdzić, że taka perspektywa jest znacznie bardziej korupcjogenna niż zmniejszenie restrykcyjności art. 7 ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne.

Już chyba najwyższy czas by dokonać przeglądu obowiązujących przepisów antykorupcyjnych – myśląc przy tym racjonalnie.

Niedz., 3 Lt. 2019 0 Komentarzy
Grzegorz P. Kubalski
Redaktor Grzegorz P. Kubalski