Woda z kranu pod nadzorem państwa

Woda z kranu pod nadzorem państwa fotolia.pl

Rząd uznał, że w kolejnym obszarze funkcjonowania musi bronić obywateli przed samorządem zapominając najwyraźniej, że samorząd to nie jakiś obcy byt, tylko właśnie ci obywatele.

Na czym ma polegać obrona? Oto dyrektor regionalnego zarządu gospodarki wodnej Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie przejmie od gmin liczne zadania z zakresu gospodarki wodociągowo-kanalizacyjnej w szczególności: ustalanie taryf, wiążące opiniowanie projektów regulaminu dostarczania wody i odprowadzania ścieków oraz rozstrzyganie sporów między przedsiębiorstwami wodno-kanalizacyjnymi a odbiorcami usług.

Projektodawca – Minister Infrastruktury i Budownictwa – uzasadnia zaproponowane zmiany możliwością „wystąpienia konfliktu interesów pomiędzy jednostką samorządu terytorialnego, przedsiębiorstwem wodociągowo-kanalizacyjnym a odbiorcą usług”. Jednostka samorządu terytorialnego jest bowiem często zarówno właścicielem przedsiębiorstwa świadczącego usługi, jak i reprezentantem mieszkańców – odbiorców usług. W sposób szczególny miałoby to dotyczyć aspektu ustalania cen – gdyż władze samorządowe mogłyby ustalać nadmiernie wysokie ceny.

Na poparcie swojej oceny MIB przywołał autorytet Najwyższej Izby Kontroli – przejawiający się w kontrolach: „Realizacja zbiorowego zaopatrzenia w wodę mieszkańców gmin województwa lubuskiego” oraz „Kształtowanie cen usług za dostarczanie wody i odprowadzanie ścieków”. Warto do przywołanych kontroli sięgnąć.

W tej pierwszej faktycznie stwierdzono nierzetelne ustalanie taryf za zbiorowe zaopatrzenie w wodę, ale polegające na doprowadzeniu do sytuacji w której… wpływy uzyskiwane ze sprzedaży wody nie pokrywały wszystkich kosztów. Kosztami nierentownej działalności obarczano odbiorców innego rodzaju usług, a przedsiębiorstwa nie dysponowały środkami finansowymi, pozwalającymi na realizację wszystkich niezbędnych remontów, modernizacji i inwestycji. Innymi słowy – konflikt interesów był rozstrzygany często na korzyść odbiorców usług.

We wnioskach z drugiej kontroli owszem NIK zasugerował powołanie zewnętrznego regulatora rynku. Tyle tylko, że w ocenie Izby jego zadania miały się kształtować nieco inaczej niż zaproponowało to Ministerstwo. Kompetencje miały bowiem obejmować:

  • ustalanie wieloletnich limitów taryf w układzie regionalnym z uwzględnieniem kategoryzacji gmin;
  • ustalanie progu dostępności cenowej usług i metodologii jego obliczania.

Innymi słowy – regulator miał ustalać granice, w ramach których gminy mogłyby się poruszać ustalając taryfy, a nie zastępować je w tej czynności!

Ministerstwo najwyraźniej wykazuje się niezrozumieniem instytucji samorządu jako takiej. Samorząd to powierzenie konkretnej wspólnocie prawa do samodzielnego zarządzania sprawami jej dotyczącymi. Sprawami obejmującymi zaspokajanie zbiorowych potrzeb. Zatem to sami mieszkańcy jako wspólnota organizują sobie system zaopatrzenia w wodę i odbierania ścieków. Nie jest zatem niczym dziwnym, że przedsiębiorstwo realizujące to zadanie jest własnością samorządu (choć nie musi tak być) i że władze samorządowe ustalają zasady odpłatności za te usługi. Jest to sytuacja analogiczna do tej, która jest w wielu innych obszarach działania samorządu, np. gmina jest nie tylko właścicielem, ale i bezpośrednio prowadzącym dom kultury, a jednocześnie samodzielnie ustala stawki opłat za poszczególne zajęcia. Gmina prowadzi szkoły, a w ich ramach – stołówki szkolne i ustala ceny wydawanych posiłków. Podążając tokiem myślenia resortu infrastruktury należałoby stwierdzić, że we wszystkich przypadkach powinno się powołać rządową instytucję, która będzie pilnowała ustalania cen poszczególnych usług publicznych. Wtedy jednak nie będziemy mieli do czynienia z samorządem, tylko z terenową administracją rządową.

Jeszcze bardziej zadziwiające jest uzasadnienie zmiany dotyczącej obowiązku uzyskania przez radę gminy pozytywnej opinii regulatora. Ministerstwo stwierdza, iż „Brak dostatecznej dociekliwości i determinacji w kontroli przedmiotowych projektów regulaminów przez radę gminy, a także nieznajomość przez radnych materii prawnej w tym zakresie powoduje, że uchwalane regulaminy mogą być sprzeczne z obowiązującymi przepisami.” Nawet gdyby obsługa prawna konkretnej gminy popełniła błąd – dopuszczając do uchwalenia niezgodnych z prawem przepisów – to regulamin jako uchwała rady gminy podlega kontroli dokonywanej przez wojewodę w zakresie zgodności z prawem. Co więcej – regulamin jako akt prawa miejscowego może być przez sąd administracyjny uchylony z tej samej przyczyny bez ograniczenia czasowego. Wadliwe regulaminy są zatem usuwane z porządku prawnego w ramach obecnego systemu. Jeśli nie są usuwane to jest to wina niekompetencji wojewodów, a to oznacza że może to oni powinni być zastąpieni przez odpowiednie organy Przedsiębiorstwa Państwowego Wody Polskie.

Najciekawsza jest jednak próba wykazania, że dokonywane zmiany nie naruszają w sposób znaczący uprawnień gmin, gdyż „zasadnicza część zadań i uprawnień gminy […] zostanie w nowym systemie utrzymana”. Jako przykład wymienione zostają wydawanie zezwolenia na prowadzenie zbiorowego zaopatrzenia w wodę i zbiorowego odprowadzania ścieków, przygotowywanie i uchwalanie regulaminów dostarczania wody i odprowadzania ścieków, uchwalanie planu i modernizacja urządzeń wodociągowych i urządzeń kanalizacyjnych i publikacja taryf. Trzeba byłoby być wyjątkowo naiwnym, aby to wyjaśnienie przyjąć. Pierwsza kompetencja ma bardzo ograniczone znaczenie wobec naturalnego monopolu przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych; druga – będzie realizowana pod dyktando Wód Polskich; czwarta – polega na wykonaniu czynności technicznej w zastępstwie Wód Polskich, aby te przypadkiem nie musiały ponosić kosztów publikacji. Zadania gmin w praktyce zostają zatem sprowadzone do tego co zostało wymienione jako trzecie – inwestowania. Inwestowania w coś, na funkcjonowanie czego będą miały ograniczony wpływ.

Na pociechę warto przywołać słowa Ministerstwa: „Projekt nie pozbawia również gmin władztwa nad przedsiębiorstwami wodociągowo-kanalizacyjnymi”. Podziękujmy zatem, że jedynie ograniczane zostają kompetencje, a nie od razu zrobiona nacjonalizacja. Następnym razem może być gorzej.

Niedz., 8 Prn. 2017 1 Komentarz
Grzegorz P. Kubalski
Redaktor Grzegorz P. Kubalski