Ten serwis używa cookies i podobnych technologii, brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Więcej »

Zrozumiałem

Ministerstwo zdrowia czy choroby

Ministerstwo zdrowia czy choroby .

W ochronie zdrowia podstawą powinno być uświadamianie i edukacja od najmłodszych lat. Tymczasem dziś ze środków publicznych finansowane jest przede wszystkim leczenie.

- Warto, abyśmy zadbali o zdrowie publiczne, przesuwając środki na profilaktykę, bo to się opłaca – proponował Rudolf Borusiewicz, dyrektor Biura Związku Powiatów Polskich podczas konferencji „Wyzwania innowacyjności dla ekonomii i prawa w ochronie zdrowia”, która odbyła się 21 maja br. na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jak mówił dyrektor, dziś mamy raczej „Ministerstwo choroby a nie zdrowia”.

Rudolf Borusiewicz moderował panel dyskusyjny pt. „Wdrażanie rozwiązań innowacyjnych w administracji ochrony zdrowia”. Jednym z jego uczestników był dr hab. Andrzej Śliwczyński z Narodowego Funduszu Zdrowia, który przypomniał, że w latach 90. Oddzielono system zabezpieczenia społecznego od systemu ochrony zdrowia. – Tak naprawdę zdrowiem zajmuje się nie jedno ministerstwo – Ministerstwo Zdrowia, ale również w określonych zakresach- chociażby dotyczących zasiłków chorobowych – Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Ten podział kompetencji powoduje określone problemy ze skoordynowaniem czy też ujednoliceniem działań związanych ze zdrowiem.

Andrzej Śliwczyński mówiąc o nowoczesności zwracał uwagę na problemy, które niosą za sobą innowacje w medycynie. Jak podawał, sprawdzają się zakupy nowoczesnych i drogich leków dla określonej grupy pacjentów – ale nie nieletnich. Jak wskazywał,  na razie wykonywanie operacji przez roboty - w medycynie opartej na faktach - nie wykazuje przewagi na operacjami wykonywanymi laparoskopowo. Natomiast koszt operacji przeprowadzanej przez robota jest gigantyczny w porównaniu do laparoskopii. Do tego nie ma znaczących efektów klinicznych.

Ostatnio ustawodawca wyszedł naprzeciw postępowi w medycynie i zdefiniował pojęcie programu pilotażowego, który jest programem zdrowotnym. Stosuje się go, aby zrobić doświadczenie, czy oczekiwany efekt zdrowotny w połączeniu z finansowym jest opłacalny. Nie zawsze koszt jest do poniesienia. Nie zawsze drogi lek wyleczy pacjenta. Czasem jedynie go zaleczy.

Programy może powoływać minister zdrowia, ale i prezes NFZ. Ten pierwszy może włączyć do programu technologię, która nie jest świadczeniem gwarantowanym, po to aby ją sprawdzić pod względem klinicznym i ekonomicznym. Prezes NFZ wdrażając programy zdrowotne w formie pilotażu zmienia organizację tych świadczeń, po to, żeby zobaczyć, czy to co dziś robimy w sposób bardziej ergonomiczny i lepszy dla pacjenta. – To narzędzie, które dopiero zaczynamy wykorzystywać. Mamy cztery takie programy, np. w zakresie zdrowia psychicznego – mówił Andrzej Śliwczyński. Dziś np. NFZ płaci gminie za to, aby zrobiła wszystko, co może w zakresie zdrowia psychicznego pacjenta.

Jacek Krajewski ze Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienie Zielonogórskie zwracał uwagę na słabość struktury polskiej służby zdrowia. W opiece zdrowotnej jest za mało lekarzy. Dotyczy to nie tylko podstawowej opieki zdrowotnej, ale i opieki na poziomie szpitali powiatowych. Potwierdził to Waldemar Malinowski z Dolnośląskiego i Ogólnopolskiego Konsorcjum Szpitali Powiatowych. - Nie ma i geriatrów, i internistów. Cały czas apelujemy o to, aby tworzyć zawody pomocnicze – dietetyk, terapeuta – mówił. - Niedługo w szpitalach powiatowych będziemy zamykać internę – z powodu braku personelu. A jak jej nie będzie, to i chirurgii za jakiś czas też nie – dodawał Waldemar Malinowski.

Jacek Krajewski wskazywał na pozytywy projektu opieki skoordynowanej - POZ plus, który działa od lipca 2018 r. Jest to jedyny taki projekt na poziomie POZ. Jego zdaniem główny wniosek z funkcjonowania programu jest taki, że pacjenci są bardzo zadowoleni, bo dostają to, czego oczekują. - Czyli po prostu są przebadani. Są wzywani do bilansu i czują, że są zaopiekowani. Mają lepszy dostęp do świadczeń, do specjalistów i mają, co jest hitem, dietetyka. POZ plus jest w dużej mierze finansowany ze środków unijnych.

Kusząca jest myśl o telemedycynie, np. do wykorzystania na wsi. Ale jej koszty są na tyle wysokie, że skłaniają raczej do myślenia o rozwoju opieki domowej. Jacek Krajewski proponował takie skoordynowanie pacjenta w domu (małe miejscowości), aby dobrze funkcjonował, aby miał np. zapewnione wytchnienie w domu.

Waldemar Malinowski oceniał, że w leczeniu, np. pilotażu onkologicznym podstawą powinien być POZ. Pewne badania powinny być prowadzone przez medycynę pracy, bo ona wymusi ich wykonywanie.

Liczy się także zmiana trybu życia pacjenta. Zdaniem Waldemara Malinowskiego gmina musi zaktywizować społeczność lokalną, bo np. osoby w grupie senioralnej będą spędzały czas na chodzeniu do lekarza. Natomiast domy opieki dziennej powinny zmienić nazwy  na bardziej zachęcające. Wtedy będą przyciągały podopiecznych. Byłoby to dobre, ponieważ właśnie w takich miejscach można wykonywać niektóre badania.

Andrzej Śliwczyński zwracał także uwagę na aspekt brania odpowiedzialności pacjenta za swoje zdrowia. Proponował sankcje w postaci podwyższania składek zdrowotnych tym, którzy nie zgłaszają się na badania profilaktyczne

Z kolei prof. Irena Lipowicz z Wydziału Prawa Administracyjnego i Samorządu Terytorialnego wskazywała, że NFZ powinien stosować pozytywną motywację i informować pacjentów, jakie środki na nich wydaje. - Brakuje ciepłego listu informującego o wydanych pieniądzach. My ciągle tylko narzekamy.

Sob., 25 Mj. 2019 0 Komentarzy Dodane przez: Sylwia Cyrankiewicz-Gortyńska