Ten serwis używa cookies i podobnych technologii, brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Więcej »

Zrozumiałem

Quo vadis polski nauczycielu, quo vadis polska edukacjo?

Quo vadis polski nauczycielu, quo vadis polska edukacjo? fotolia.pl

Dziennik Gazeta Prawna poinformował 22 września br. o wynikach najnowszego raportu OECD „Education at a Glance 2011”. OECD to organizacja zrzeszająca 34 najlepiej rozwinięte gospodarki świata. Raport ten dotyczy edukacji i możemy z niego dowiedzieć się, że polscy nauczyciele pracują najkrócej na świecie.

Rocznie spędzają oni przy tablicy 489 godzin. Daje to dziennie zegarowo 2 godziny i 42 minut, czyli trzy i pół godziny lekcyjne. Średnia dla krajów UE czas pracy nauczycieli przy tablicy to 779 godzin czyli blisko pięć godzin dziennie. Natomiast w USA nauczyciele pracują 1100 godzin rocznie.

Z raportu wynika jeszcze, że za dużo jest też nauczycieli. Od kilkunastu lat liczba uczniów w szkołach zmalała o ponad 1 mln, czyli 20%, natomiast liczba nauczycieli utrzymuje się na stałym poziomie czyli ponad 500 tys. W polskich szkołach podstawowych przypada średnio na jednego nauczyciela 10 uczniów. Bogate państwa, jak Norwegia, Stany Zjednoczone czy Japonia mogą o takich proporcjach tylko marzyć. Tak dobrej statystyki nie mają nawet bogate państwa jak Norwegia, USA czy Japonia, gdzie rocznie nauczyciel spędza przy tablicy odpowiednio 741, 1097 i 707 godzin.

Polski nie stać na utrzymywanie tak pracujących pedagogów. Ich rozbudowane przywileje wynikają z niedostosowanej do obecnej rzeczywistości Karty nauczyciela, której nie odważył się zreformować żaden rząd. Na oświatę w 2010 r. budżet państwa wydał 35 mld zł. Kilkanaście kolejnych miliardów do tego zadania dołożyły samorządy. Według danych GUS w 2009 r. łączne wydatki na ten cel wyniosły ponad 51,5 mld zł. W tym roku z budżetu na edukację trafi blisko 37 mld zł, resztę znów dołożą gminy. I to jest prawdziwy powód podwyżek opłat za przedszkola. Rząd rozdaje przywileje, za które z własnej kieszeni płacą samorządy. Blisko 90 proc. kwoty, jaką dostają z budżetu, pochłaniają uposażenia nauczycielskie.

Konieczność zmian coraz częściej dostrzegają nie tylko eksperci czy gminy, ale nawet sami pedagodzy. Wybierają pracę w szkołach nieprowadzonych przez samorządy, czyli takich, w których karta nie obowiązuje. Te wymagają od nich więcej pracy, ale oferują lepsze zarobki i możliwości rozwoju zawodowego.

Potrzeby zmian nie widzi – jak można było przypuszczać – Związek Nauczycielstwa Polskiego. Zamiast podjęcia chociażby nieudolnej próby dyskusji w tej tak istotnej sprawie, prezes związku w wydanym oświadczeniu grozi i zapowiada podjęcie kroków prawnych przeciw Dziennikowi Gazeta Prawna. Na wstępie swojego oświadczenia napisał: „Nie jest prawdą jak podaje Dziennik Gazeta Prawna (22.09.2011), że „polski nauczyciel pracuje tylko trzy godziny dziennie”. Informacja ta jest niewiarygodnie absurdalna! Związek Nauczycielstwa Polskiego podejmuje kroki prawne w związku z publikowaniem przez DGP nieprawdziwych i szkalujących nauczycieli informacji.” Zapomina tylko, że DGP za raportem OECD mówi o czasie pracy przy tablicy. Nawet jeżeli nie jest to cały czas pracy, to i tak w grupie OECD jest najmniejszy.

Od redakcji: czas kampanii wyborczej na pewno nie sprzyja rzeczowym dyskusjom na temat koniecznych zmian w naszym systemie edukacji, a przede wszystkim co najmniej porządnego przewietrzenia zmurszałych zapisów Karty Nauczyciela. Jak pokazuje dotychczasowa praktyka, dobrego czasu dla tych zmian nigdy nie będzie, a przecież muszą nastąpić i to najlepiej nie poprzez kolejne poprawki, zamydlające i tak już niewyraźny obraz, ale poprzez likwidację karty i zastąpienie jej nowoczesnym systemem edukacji. Aktualnie mamy dokument z poprzedniej epoki, a jego postanowienia są bezwzględnym i bardzo skutecznym hamulcem powstania w naszym kraju systemu edukacji mogącego rzeczywiście odpowiedzieć na aktualne potrzeby rozwoju naszego państwa. Paradoksalnie, to dzięki karcie nauczyciele zarabiają mniej niżby mogli, gdyby nie było ich za dużo.

Potrzeba nam systemu edukacji nastawionego na rozwój, na kształcenie przyszłych twórców nowych technologii i wprowadzanie w dorosłe życie doskonale wykształconej kadry, bo tylko to zapewnia w dzisiejszym świecie zdolność do podjęcia konkurencji z najlepszymi i budowanie dobrej przyszłości naszego kraju.
Na razie jednak spieramy się na różnych forach: parlamentu, Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego o konkretne zapisy paragrafów, poprawki do już istniejących, o jeden procent mniej lub więcej w algorytmie. Trzeba to robić, ale tak naprawdę są to tylko półśrodki, które – jak ktoś powiedział – dają tylko ćwierćefekty.

Prawdziwy wybór jest taki: albo stworzymy w Polsce system edukacji na miarę XXI wieku i zdolny do odpowiedzi na współczesne wyzwania,  a więc będący w stanie zapewnić naszemu krajowi godne miejsce w wyścigu technologicznym i cywilizacyjnym, albo pozostaniemy – jak to powiedział Tomasz Wróblewski – z systemem szkół stanowiących system zapomogowy dla niewydolnych nauczycieli. Systemem, który dzisiaj promuje przeciętnych, a nie takich, co wylatują nad poziomy.

Tadeusz Narkun

Pon., 3 Prn. 2011 0 Komentarzy Dodane przez: Tadeusz Narkun